Ogłoszenie

Tak, w galerii pojawiają się obrazki, przedstawiające moje małe wyobrażenia bohaterów. Obrazki dodawać może każdy użytkownik więc jeśli macie inne zdanie niż ja - śmiało! :)

#1 2011-12-04 19:35:26

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Becky

Pamiętacie Becki? Tą od Perkiego? Wiecie, że ta dziewuszka miała bardzo napsuć w życiu Lily i Jamesa?
Przekopałam pół dysku szukając czegoś nie z Lauren i czegoś co MOGŁABYM dodać bo część fragmentów będę mogła oddać wasze... oczy dopiero po skończeniu opowiadania gdyż zdradziłabym wtedy zakończenie a tego nie chcemy


Naprawdę za nim tęskniła. Widywali się naprawdę rzadko, a kiedy już im się udało, mieli naprawdę mało czasu. Tymczasem, im dłużej go nie widywała, tym bardziej myślała o tym, jak jej go brakuje. Chciała, żeby w końcu wrócił. Bo Lily Evans, będąc tak długo z dala od ukochanego, miała dużo czasu na rozmyślanie o tym, co ich łączy.
Bała się o niego, kiedy ryzykował. Cierpiała katusze myśląco tym, że mogłoby mu się coś stać. Czy to możliwe, że możemy uzależniać istnienie od życia drugiego człowieka? Lily czuła, że jej życie przestało być jej i w każdym calu, należało do Jamesa. Wszystko podporządkowywała do niego. Kiedy go nie było – czekała aż wróci. Gdy wracał, liczyła godziny do rozstania. Lily Evans kochała Jamesa Pottera tak, jak dziewiętnastoletnia kobieta może kochać dziewiętnastoletniego mężczyznę. Wierzyła, że nic ich nie zdoła rozdzielić.
Wstała z łóżka, podeszła do wiszącego na ścianie kalendarza i skreśliła kolejny dzień. Do powrotu Jamesa zostały tylko cztery dni. Z uśmiechem na buzi, wróciła na tapczan.
Nigdy nie przypuszczała, że stanie się dla niej tak ważny. Dopiero teraz, im dłużej go nie widziała, tym bardziej jasne się to stawało. Kochała go. I nie chciała tego dłużej ukrywać.
Zdecydowała, że tym razem, ich spotkanie będzie niezapomniane. Oczywiście o ile James będzie gotowy na to samo, co ona.
Lily pierwszy raz od dawna, była czegoś tak pewna jak teraz. Chciała zrobić stumilowy krok w związku.

Była dziwnie spokojna, o ile nie liczyć ciągłego wpatrywania się w zegarek i zaglądanie przez firankę, czy nie idzie. Nie mogła się już doczekać.
Miała wrażenie, że tym razem nie ma go dłużej niż zawsze. Lauren pewnie by się z niej śmiała. 
Usiadła na łóżku, oparła się plecami o ścianę i zaczęła gorączkowo myśleć. Miała ostatnią okazję, by się wycofać. Oczywiście, nie chciała tego robić. Rozsądek podpowiadał jej, że powinna jednak wahać się dla przyzwoitości.
Nie bała się. Ufała Jamesowi, wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy. Na niego mogła liczyć. A po za tym, czy nie udowodnił jej wiele razy, jak cierpliwy i czuły potrafi być? Nie miała wątpliwości. Chciała uprawiać sex. Chciała być z Jamesem. Kochała go.
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł Potter. Cały w śniegu, zaróżowionymi od mrozu policzkami, przeraźliwie blady z oznakami zmęczenia widocznymi na twarzy. Zerwała się i podbiegła do niego, rzucając mu się na szyję.
- Wypatrywałam cię od godziny – powiedziała czule, całując go w policzek i mocno się przytuliła – I w końcu cię przegapiłam.
- Bardzo tęskniłem – wyszeptał, przyciskając ją do siebie najmocniej jak się dało. Coś w jego głosie mówiło jej, że nie wszystko jest w porządku.
- Zmarzłeś? – zapytała z troską, odsuwając się. Ujęła jego twarz w ręce i spojrzała przenikliwie w oczy – Nie obraź się, ale okropnie wyglądasz. Chcesz coś do picia? Herbaty?
- Nie, dziękuję.
Ledwo zdjął kurtkę i czapkę, znów się na niego rzuciła, ściskając mocno. Merlinie, jak ona za nim tęskniła! Chłonęła jego zapach, przylegając najbliżej ciała, jak tylko mogła. Zmusił się, by ją od siebie odsunąć.
- Jesteś zmęczony – powiedziała cicho, ciągnąc go na tapczan. Usiadła na brzegu i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem – Wiem, że pewnie nie masz sił, ale chciałabym porozmawiać. To ważne, a jutro mogę nie mieć odwagi i…
- Lily, proszę… - przerwał jej, a ona znów wyczuła, że coś jest nie tak. Mogłaby przysiąc, że usłyszała nutkę rozdrażnienia w jego głosie. A ona przecież chciała mu tylko coś powiedzieć…
Odsunęła się, patrząc na niego z uwagą. James wyraźnie nad czymś się zastanawiał. Po chwili jednak pokręcił głową, spojrzał na nią z wymuszonym uśmiechem i gestem pokazał, by podeszła bliżej. Pocałowała go, zarzucając ręce na szyję. Merlinie, jak ona za tym tęskniła! Mogłaby go nie wypuszczać z objęć.
Potter jednak zamarł na chwilę bez ruchu.
- Jim…?
- Nie mogę! – Odsunął się tak gwałtownie, że omal nie spadła z krawędzi łóżka. Popatrzyła na niego szeroko otworzonymi oczami. Nie rozumiała z tego nic, absolutnie nic.
- Co się dzieje? Jesteś jakiś dziwny…
- Muszę ci się do czegoś przyznać…
Poruszyła się niespokojnie. James wstał, zrobił kilka nerwowych okrążeń po pokoju, wykręcając sobie nerwowo place. Kiedy znów na nią spojrzał, na jego twarzy widniała mieszanina wstydu i niemej rozpaczy.
- Przepraszam – powiedział cicho – nawet nie wiesz, jak mi teraz wstyd. Ja… To nic nie znaczyło, rozumiesz?
- Ale co się stało? James, o co chodzi? Co się dzieje?
- Ja… Ja i Rebecca… Straciłem panowanie, byliśmy oboje zmęczeni, było zimno, nie wiem, co nas napadło… Lily – doskoczył do niej, klękając tuż przy jej kolanach i spojrzał na nią błagalnie – To nic nie znaczyło. To był tylko jeden, głupi pocałunek.
Zamrugała, kompletnie oszołomiona tym nagłym wyznaniem. Wyciągnął dłoń w stronę jej ręki, ale natychmiast się odsunęła.
- Nie – powiedziała cicho – Nie. Nie, to nie prawda. Nie zrobiłeś tego. Nie mogłeś tego zrobić. Powiedz, że tego nie zrobiłeś. Powiedz!
Milczał, opuszczając głowę. Wstała, obeszła go i oparła się rękami o parapet, oddychając głęboko.
Świat zawirował jej przed oczami. Nie mógł tego zrobić. Nie James. Nie jej James!
- To nic nie znaczyło – powtórzył, a ona poczuła, jak coś wbija się boleśnie w jej pierś. Coraz trudniej było jej oddychać – Liczysz się dla mnie tylko ty, rozumiesz? Lily…
Zrobił to. Naprawdę to zrobił. <i>Tylko jeden pocałunek</i>. Aż jeden pocałunek. Dla każdego innego, byłoby to nic. Ale dla niej, było to jedyne, co jej ofiarował. Bliskość, pocałunki. Dla niej, było to wszystko. To był AŻ pocałunek.
Usłyszała kroki za swoimi plecami. Dotknął jej ramienia, delikatnie, tak, jakby chciał sprawdzić na ile może sobie pozwolić. Strząsnęła jego rękę tak szybko, jakby dotykało ją rozgrzane do czerwoności żelazo.
Jak mógł jej to zrobić! Teraz, kiedy zdecydowała się dać mu wszystko najcenniejsze, co miała! Teraz, kiedy doszło do niej, jak bardzo go kocha! Jak mógł do tego dopuścić.
- Wyjdź – wycedziła drżącym głosem – Teraz. Wyjdź.
- Lily… Proszę.
Nie odwracaj się.
Wiedziała, że jeśli to zrobi, może nie panować nad swoją reakcją.
- Powiedziałam, wyjdź.
- Daj mi wyjaśnić.
- Co tu do wyjaśniania?! – Obróciła się na pięcie w jego stronę – Co masz jeszcze do powiedzenia? Nie dotykaj mnie!
Odskoczyła. Nie mogła znieść jego spojrzenia. Nie mogła znieść jego dotyku. Nie teraz.
Z trudem powstrzymała łzy. Musiała włożyć całą siłę, jaką miała, by się nie rozpłakać.
- To było nic, rozumiesz? Nic.
- Może dla ciebie. Nie! Nie, nie mów nic więcej! Nie chcę tego słuchać! Wyjdź!
- Lily…
- Po prostu sobie idź. Proszę.
Przez chwilę patrzył się w jej stronę. Potem, bardzo powoli, zebrał swoje rzeczy i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Lily opadła na podłogę i wybuchła głośnym płaczem. Trudno było jej w to uwierzyć. Jak on mógł…?

Dni ciągnęły się niemiłosiernie długo. Lily żyła od rana do wieczora – wstawała, szła na zajęcia, wracała do domu i kładła się spać. Nadal nie rozmawiała z Lauren, zbywała Jamesa który codziennie czekał nad nią przed domem, nie odpowiadała na jego listy.
Wizyty Jamesa nie pomagały jej ani trochę. Ilekroć go widziała, miała wrażenie jakby ktoś wbijał jej sztylet prosto w serce i kręcił uciążliwie, sprawiając coraz więcej bólu. Rozpaczliwie próbowała ignorować jego obecność, zapomnieć o tym wszystkim. A równocześnie, nadal tak bardzo za nim tęskniła.

Tego dnia, zdecydowała się zostać w domu. Była zmęczona, nie miała ochoty na niczyje towarzystwo i w końcu miała szansę zostać sama z sobą. Ponad to, nie znosiłaby kolejnego widoku Jamesa.
Wyłączyła więc budzik, przekręciła na drugi bok i pogrążyła w słodkiej drzemce. Sen jej pomagał. Na początku bardzo  się go bała – ilekroć zamknęła oczy, od razy widziała twarz Jamesa. Przez kilka pierwszych nocy, nie zmrużyła oka. A potem, znalazła sposób na męczące koszmary – czytanie przed samym snem, pozwalało jej odgonić myśli od wszystkiego, co wydarzyło się w ostatnich dniach.
Ledwie jednak udało jej się przysnąć, drzwi od jej pokoju otworzyły się.
- Lily, nie wstajesz?
Evans otworzyła oczy i zwróciła się do Lauren, który zatroskana wsadziła głowę w szczelinę między drzwiami.
- Nie – powiedziała krótko, otulając się kołdrą. Usłyszała szczęk zamka, Lauren opuściła jej sypialnię.
A Evans poczuła, że znów traci grunt pod nogami.

Przetarła oczy, ziewnęła przeciągle i przeczłapała do kuchni, otulając się szczelniej w piżamkę. Sądząc po ciszy, jaka panowała w domu, Lauren nie była.
Lily zerknęła na zegarek – dochodziła jedenasta, King musiała być nadal na uczelni.
Weszła do kuchni, machnęła różdżkę, wstawiając wodę. Na stole leżała poczta – dziewczyna nie musiała nawet patrzeć w tamtą stronę, żeby wiedzieć od kogo wiadomość tam znajdzie.
Leniwie przejrzała korespondencję, poczym wrzuciła ją zamaszystym ruchem do kominka, nawet nie otwierając. Podskoczyła, widząc uśmiechniętą twarz Syriusza, wystającą zza okna. Otulając się szczelniej, podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Lauren nie ma – powiedziała na przywitanie, wpuszczając go.
- Wiem – pokiwał głową – Pojechała do rodziców. Ja do ciebie.
- Tracisz czas – stwierdziła, wsypując do kubka kawę – Chcesz?
- Poproszę. I nie chcę z tobą o nim rozmawiać. To kretyn – wzruszył ramionami, siadając na krześle. Lily spojrzała na Blacka przez ramię, unosząc przy tym wysoko brwi – Dobra, chciałem dyskretnie skierować temat na tą rozmowę, ale nie skłamałem mówiąc, że jest kretynem. I dobrze o tym wie.
- Miło, że tak myślisz, ale to nic nie zmienia – postawiła kawę na stoliku i usiadła po przeciwnej stronie – Nie chcę go widzieć.
- Lily, posłuchaj…
- Nie Syriusz. Powiedziałam to Lauren, Remusowi, Jamesowi a nawet Eddiemu! Nie mam zamiaru z nim rozmawiać, nie mam ochoty go oglądać i… dajcie mi w końcu spokój! – zakończyła rozpaczliwie.
Zamilkł, a kiedy znów się odezwał, jego ton był zupełnie beztroski.
- Cholernie zimno jest, wiesz?
- Tak po prostu odpuszczasz? – zdziwiła się, patrząc na niego oszołomiona. Syriusz wzruszył ramionami.
- Nie chcesz o tym rozmawiać. Nie będę cię zmuszał, inni robią to za mnie.
Popatrzyła na niego z uwagą.
- Dlaczego to robisz? Inni nie dają mi spokoju, naciskają a ty… To jakaś gra?
Zaśmiał się, wziął łyk kawy i pokręcił głową.
- Nie jesteś gotowa, żeby z nim rozmawiać – oznajmił z zaskakującą szczerością - James jest moim przyjacielem, zrobię wszystko, żeby mu pomóc, ale teraz moje wysiłki i tak pójdą na marne.
Zerknął za zegarek i przeklął zawzięcie.
- Spóźnię się – rzucił, dopijając do końca i wstając. Zarzucił na siebie kurtkę i zmierzył Evans groźnym spojrzeniem.
- Nie łudź się, jeszcze tu wrócę.
Drzwi zamknęły się za nim, a Evans pomyślała, że jej przyjaciółka ma cholerne szczęście.

Rzucił puszką w stronę przyjaciela i sam opadł na fotel, otwierając swoje piwo.
- Byłem u Lily – oznajmił Syriusz, wyciągając się wygodnie. James natychmiast opuścił wzrok i zaczął oglądać z zainteresowaniem puszkę. Black wiedział, że Potter czeka na ciąg dalszy – Nabroiłeś.
- Nie musisz mi przypominać. Nie chce mnie widzieć – wymruczał zrezygnowany – Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić.
- Zrezygnować – powiedział Black i wziął spory łyk ze swojej puszki. James podniósł głowę i popatrzył na przyjaciela jak na wariata.
- Oszalałeś?! Ty byś zrezygnował z Lauren?
- Nie całkiem – Syriusz machnął niecierpliwie ręką – Na razie. Daj jej trochę czasu, niech ochłonie. Nie jest gotowa, żeby ci wybaczyć.
- Nie mogę siedzieć bezczynnie – zdenerwował się Potter, uderzając pięścią w poręcz fotela – Nie zniosę tej bezczynności, rozumiesz? Muszę coś zrobić!
- Pogarszasz sprawę – westchnął Syriusz, oglądając z zaciekawieniem sufit – Zaufaj mi, wiem co mówię. Jeszcze cię wysłucha. Tynk mi odpada… Przydałoby się go odświeżyć.
Potter westchnął.
- Ty to wiesz, jak zakończyć poważną rozmowę.

- Nie rozumiem, dlaczego z nią nie rozmawiasz – oznajmił z powagą Syriusz, gładząc delikatnie ramię Lauren – Chyba trochę przesadzasz, wiesz?
- Ona nie chce ze mną rozmawiasz – wymruczała, przekręcając się na bok i opierając brodę na piersi Syriusza – Traktuje mnie jak powietrze, zupełnie jakby to była moja wina, że nie chce rozmawiać z Jamesem!
- Rozmawialiśmy o tym…
- Tak, tak wiem, mam dać jej trochę czasu – powiedziała cicho – daję, chociaż zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak dramatyzuje. Uważam, że przesadzam!
- Nie każdy jest tak niewrażliwy jak ty – wyszeptał czule Syriusz, obejmując dziewczyną w pasie – Dla ciebie to głupota, a ją zabolało. Po za tym, nie powiesz mi chyba, że ciebie by nie ruszyło, że całuję się z inną…
- Ruszyło, ale nie tak, żeby od razu tak… reagować – wymruczała i podniosła brwi – A właściwie, czemu cię to interesuje? Syriusz, chcesz mi coś powiedzieć?
- Jesteś okropną zazdrośnicą – powiedział z powagą, kiwając głową – Ona cię potrzebuje.
- Mam wrażenie, że zbyt szybko w tym wszystkim się odnalazłeś. Skąd u ciebie tyle dobrych rad?
- Uczę się od najlepszej…
Trzepnęła go lekko w głowę.
- Pogodzą się, prawda?
- Na pewno… To Lily i James, muszą się czasem pokłócić bo w przeciwnym razie nie byliby sobą.
- Mam nadzieję, że masz rację.

Zawahała się, zapukała i nie czekając na odpowiedź, weszła do pokoju Lily, przytrzymując tacę z herbatą.
- Napijesz się ze mną? – zapytała cicho, domykając nogą drzwi i uśmiechnęła się nieśmiało – Przepraszam za tamto, nie powinnam była.
Postawiła tacę na szafce nocnej Evans i usiadła na brzegu jej łóżka. Lily zmierzyła ją spojrzeniem i dopiero teraz King zauważyła zaczerwienione oczy dziewczyny.
- To ja przepraszam, wyżyłam się na tobie – wyszeptała cicho Lily, podkulając kolana pod brodę – Nie powinnam była.
- To zrozumiałe, na twoim miejscu też bym się chciała wyżyć.
- Ukarałam cię za coś, co zrobił ktoś inny – głos Evans załamał się i zanim zdążyła się powstrzymać, po jej policzkach popłynęły łzy. Nerwowo otarła policzki.
Lauren wdrapała się obok przyjaciółki, objęła ją ramieniem i szybko powstrzymała, kiedy znów podniosła rękę, by wytrzeć łzy.
- Zostaw – powiedziała łagodnie – Ulży ci.
- Nic nie da – wychlipała dziewczyna – Czemu to tak boli?
- Wiesz… To chyba dlatego, że jest dla ciebie ważny – wyszeptała, głaszcząc Evans po głowie – Musi boleć, to naturalne.
- Czemu to zrobił? Dlaczego akurat teraz!? Ja chciałam z nim… Ufałam mu!
Lauren zagryzła wargę. Nagle zrozumiała, czemu przyjaciółka tak gwałtowanie zareagowała na potknięcie Jamesa i poczuła złość na przyjaciela.
- Bo to tylko facet – odpowiedziała po chwili, dużo ciszej – A faceci mają to do siebie, że robią strasznie dużo głupstw. Ale wiesz, Lily… Jemu bardzo na tobie zależy… Mimo wszystko…
- Sama nie wierzysz… nie wierzysz w to, co mówisz…
- Wierzę… Jestem… – powiedziała, chcąc nadać swojemu głosowi pewnej nuty. Było to trudniejsze, niż do tej pory. Nagle poczuła ochotę, żeby zaprzeczyć i zgodzić się z Evans, iż Potter nie jest jej wart. A potem przypomniała sobie rozpacz chłopaka i cała złość została przyćmiona – Jamesowi bardzo na tobie zależy. Niechciał cię skrzywdzić i bardzo żałuje tego, co się stało.
- To nic nie pomoże… - wyszeptała cicho Lily, bawiąc się sznureczkami dresu – Nie chcę… Nie chcę go widzieć, Lauren. Nigdy więcej mu nie zaufam.
Lauren zdecydowała, że nic więcej nie powie. Pokiwała tylko głową, przywołała herbatę i podała ją przyjaciółce.
- Cokolwiek postanowisz, jestem z tobą – obiecała, przytulając ją do siebie – Wszystko… Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

- Twój przyjaciel to kretyn!
Lauren uderzyła dłonią w stół, a flakonik który sama tam postawiła, przewrócił się. Nie zwróciła na to uwagi – zaczęła chodzić w tą i z powrotem po pokoju, a siedzący na fotelu Syriusz obserwował ją zaniepokojony.
- To już, zdawało mi się, ustaliliśmy.
- Twój przyjaciel to kompletny kretyn i idiota! Nieodpowiedzialny dzieciak! Pajac! Drań! – wykrzyczała King, każdy epitet akcentując mocnym kopem w nogę stolika – Idiota!
- Rozumiem… - powiedział cicho Syriusz, patrząc z lękiem na Lauren i dziękując Merlinowi, że Pottera nie ma w pobliżu, bo coś mówiło mu, że nie wyszedłby cało z tej konfrontacji – A jest tak, ponieważ? Jeszcze rano go broniłaś…
- Rozmawiałam z Lily – oznajmiła, z trudem panując nad sobą. Ledwo udało jej się zachować resztę spokoju w towarzystwie Evans. Przy najbliższej okazji wymknęła się z domu do Blacka, by tam wyrzucić z siebie całą złość – Twój przyjaciel to kretyn! Zabiję go!
- Dobra, Lauren, uspokój się – poprosił Syriusz, wstając i odciągając dziewczynę od szafki, którą King namiętnie okładała pięściami – zrobisz sobie krzywdę.
- Muszę się uspokoić, nie mogę tak wrócić do domu – jęknęła – Syriusz, ona mu naprawę ufała! Gdyby to była każda inna sytuacja, ale ona była gotowa na zaangażowanie a ten idiota zmarnował to wszystko, na co tyle czasu pracowali oboje!  Nie… Nie wiem, czy ona będzie umiała mu znowu zaufać.
- Zaufa – zapewnił ją Syriusz – Zobaczysz.
- Puścisz mnie? – zapytała cicho – Nadal jestem wściekła i muszę coś rozbić, nim zrobię ci krzywdę.
Black westchnął, ale puścił dziewczynę i odsunął się, pozwalając by wyładowała się na bogu ducha winnemu meblu.

Minęło kilka dni, podczas których Lily w końcu poczuła się trochę lepiej. Nikt ani razu nie poruszył tematu Jamesa – miała dziwne przeczucie że jest w tym zasługa Lauren i Syriusza – sam Potter również nie pojawił się w jej pobliżu ani razu. Powoli, próbowała wrócić do swojego zwykłego trybu życia. Lauren bardzo jej w tym pomagała – wyciągała siłą z pokoju, zmuszając do oglądania filmów, wychodzenia na zakupy czy nawet zwykły spacer. Robiła wszystko, by odciągnąć jej myśli od Jamesa i szło jej to całkiem dobrze.
Żaden układ nie jest jednak idealny, a ten miał jedną wadę – chociaż w ciągu dnia nie miała szans myśleć o Jamsie, nadrabiała to nocą. Wróciły sny i nic, ale to nic temu nie mogło zapobiec. Potter wracał do niej każdej nocy, chociażby nie wiem co wymyśliła.
Jednocześnie, coraz częściej przyłapywała się na tym, że o nim myślała. I, co najgorsze, uświadomiła sobie jak bardzo mu jej brakuje.
Święta, spędziła w domu. Była to pierwsza Gwiazdka w jej życiu, w czasie której miała tak podły nastrój. Obecność Petunii i jej męża, w niczym jej nie pomogło. Ewakuowała się najszybciej jak się dało i wieczór Bożego Narodzenia spędziła w błogiej ciszy u siebie w pokoju.
Lauren, również pojechała do domu. Na świąteczny obiad, został zaproszony również Syriusz. King pewnie i zmusiłaby go, żeby wraz z nią pojechał, gdyby nie Państwo Potter, którzy zaprosili go wcześniej.
James nie miał humoru dużo lepszego niż Lily. Przez całe dwa dni, odezwał się tylko kilka razy, a w Wigilijny wieczór Syriusz siłą zmusił go, żeby zaniechał prób odwiedzenia Evans.
Lily była pewna, że to najgorsze święta jakie do tej pory miała. Najgorsze jednak miało być dopiero przed nią, bowiem nieuchronnie zbliżała się pierwsza rocznica ich związku.

- Lily..
Zamarła w pół kroku, słysząc znajomy głos. Przymknęła powieki, zaczęła nerwowo grzebać w torebce.
Nie myśl o tym. Jego tu nie ma. Jego tu nie ma. Nie ma go tu.
- Lily, proszę, porozmawiaj ze mną…
Znalazła klucz i drżącą dłonią wepchnęła do dziurki, powtarzając w myślach ten sam refren. Tak bardzo chciała się odwrócić, popatrzeć na niego, przytulić i znów poczuć jego zapach. Było to tak obezwładniające uczucie, że nie dawała sobie z nim rady.
Zamek ustąpił. Nerwowo otworzyła drzwi.
- Lily, błagam. Daj mi tylko chwilę…
Powoli podniosła głowę i zmierzyła go krótkim spojrzeniem. A potem zrobiła krok w bok, przepuszczając go do środka.
- Masz chwilę – wyszeptała, odwracając wzrok.

Nie mogła na niego patrzeć. Pragnęła tego tak bardzo, że gdyby tylko mogła, nie oderwałaby od niego wzroku nawet na chwilę. Tak bardzo chciała o wszystkim zapomnieć!
A jednak, kiedy tylko decydowała się popatrzeć w jego stronę, wszystko wracało. Wiedziała, że na nią patrzy. Stała tyłem, przy oknie, mnąc nerwowo koniec zasłony i czuła na sobie jego spojrzenie. Była pewna, jaki wyraz mają teraz jego oczy, jak wygląda jego twarz, jakim tonem zaraz przemówi.
- Lily, proszę…
Przymknęła powieki, czując jak łzy zbierają się w kącikach jej oczu. Nie pomyliła się ani trochę.
I poczuła żałosne rozbawienie na myśl, jak dobrze go zna. Skoro znasz go tak dobrze, to dlaczego tak bardzo zaskoczyło cię to, co zrobił, zapytał złośliwy głosik w jej głowie, Twój James nigdy by ci tego nie zrobił. Nigdy cię nie zawiódł.
Przygryzła wargi tak mocno, że poczuła na języku krew. James nigdy by jej świadomie nie skrzywdził.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie wiem – powiedział cicho, robiąc niepewny krok w jej stronę. Czuł obezwładniającą bezsilność na myśl, że nawet nie umie znaleźć nic na swoją obronę – Przysięgam ci, że nie wiem…  Nie wiem co się stało, nigdy więcej… Nie chciałem… Lily, ile razy mam ci powtarzać, że… jesteś tylko ty.
- Nie wierzę ci – wyszeptała – Kłamiesz…
- Nie!
Nie wytrzymał, podszedł do niej i szybko obrócił w swoją stronę. Nagle znaleźli się tak blisko siebie, że nie była w stanie trzeźwo myśleć.
- Nikt inny się nie liczy – powiedział stanowczo, próbując utrzymać z nią kontakt wzrokowy. Z trudem odwróciła wzrok – Lily, proszę…
- Odejdź – wyszeptała z trudem – Proszę… Daj mi spokój…
- Popatrz na mnie – poprosił rozpaczliwie. Nie wiedział, co jeszcze mógł zrobić, w jaki sposób ją przekonać i czuł, że czas mu ucieka. Lily robiła jednak wszystko, by na niego spojrzeć – Popatrz na mnie… Lily…
Ujął lekko jej twarz w ręce. Nie protestowała, kiedy zwrócił ją w swoją stronę. Po jej buzi spływały pojedyncze strużki łez. Była całkiem bezbronna. Otarł wierzchem dłoni policzki, wpatrując się w nią uporczywie.
Wciągnęła głęboko powietrze, kiedy zbliżył się niebezpiecznie blisko. Teraz myśli o Becky, ich pocałunku i tym wszystkim, co działo się w ostatnich tygodniach, docierały do niej jak przez mgłę. Tak bardzo tęskniła za jego dotykiem!
Zetknęli się czołami. Drżała, kiedy zaciskał dłonie na jej ramionach.
Nie skrzywdziłby cię, powtórzył cicho głosik, twój James by cię nie skrzywdził.
- Nie… - wydusiła z siebie słabo, nie mając aż tyle siły woli, by się wyszarpać – Nie chcę… Odejdź… Proszę… Odejdź… - wyszeptała, pewna, że jej prośby na nic się zdadzą. Pocałuje ją a wtedy zupełnie straci głowę.
Ale James, bardzo powoli się cofnął. Natychmiast odwróciła się do niego plecami, nieudolnie chcąc opanować drżenie rąk. Wcisnęła je mocno w kieszenie, przymknęła powieki .
- Proszę, nie skreślaj tego… Nie skreślaj nas… przez… przez mój szczeniacki błąd… Lily… Wiesz…
Brakowało mu już słów, jakimi mógłby ją przekonać.
- Nie wymagaj ode mnie… nie uważaj, że ja chcę… że nie chcę… nie chcę skreślać nas… ale nie umiem… nie teraz, James…
Odwróciła się w jego stronę, skuliła w sobie, zagryzła lekko wargę.
- Przykro mi – obeszła obok niego, próbując nie patrzeć w jego stronę – wiesz, gdzie jest wyjście.

- Matko, co ci się znów stało!?
Lauren doskoczyła do Lily, która skulona siedziała na kuchennej podłodze, oparta plecami o szafkę i zaciskała zakrwawioną ściereczkę do ręki. Obok, leżały szczątki ulubionego kubka dziewczyny.
Lily spojrzała na nią zapłakana. Na twarzy miała czerwone ślady, oczy zapuchły jej mocno a usta popękały od ciągłego przygryzania.
- Skaleczyłam się – wychlipała dziewczyna, ledwo wydobywając z siebie głos – Chciałam go naprawić… Przepraszam, wiem że go lubiłaś.
- To tylko trochę porcelany – powiedziała łagodnie dziewczyna – Pokaż rękę…
- Dostałaś go do Syriusza…
- Oboje go nie lubiliśmy – wzruszyła ramionami, podnosząc przyjaciółkę z ziemi i sadzając na krześle. Machnęła różdżką, przywołując apteczkę – co się stało? To nie przez kubek płakałaś, prawda?
- James tu był… - wykrztusiła, patrząc jak Lauren opatruje jej rękę -… to nie było łatwe.
- Oh… Lily, może powinnaś… męczysz się…
- Chciałabym… naprawdę. Ale nie umiem, nie potrafię…
Zapadła krótka cisza. Lauren zawiązywała bandaż w około dłoni przyjaciółki, która pochlipywała cicho, wycierając co chwilę oczy w rękaw.
- Musisz być cierpliwa, wiesz – podjęła w końcu King – Zapomnisz.


Na koniec: Pisałam to jeszcze kiedy byli w szkole i powiem wam, że gdy teraz przed dodaniem przeczytałam te fragmenty rozbawiła mnie postawa Lauren w odniesieniu do tego co było potem


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#2 2011-12-04 20:10:06

 Aga141993

Użytkownik

26191865
Skąd: Łódź(okolice)
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 123
Punktów :   

Re: Becky

Czyli James i Beccy to taki zamienik za Lauren i Chrisa. Miała lekkie Deja vu co prawda Syriusz aż tak gwałtownie nie zareagował, ale i tak w efekcie się rostali. Kurcze tego po James się nie spodziewałam, ale cóz zdaża się. Cholera musze to napisać tęsknie za Lauren. Naprawde za nią tesknie.  Ja czytałam ten fragmen to az mi się smutno zrobiło, że nie żyje. I jak bardzo jej związek z Syriuszem nie byłby toksyczny razem są absolutnie uroczy. Może gdby niecharakter Lauren to mogliby w przyszłości tworzyc naprawde fajna i zgrana pare, nietety tego się juz nie dowiemy po pewna autorka usmierciła rudzielca:)

Offline

 

#3 2011-12-04 20:17:24

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Becky

No tak, dokładnie. W sumie czytając to zdałam sobie sprawę, że wtedy Lauren była naprawdę fajną dziewczyną i za taką nią tęsknie, natomiast Lily... Była tak dziecinna w tym fragmencie czy tylko mi się wydaje? To nie chodziło o charakter Lauren po prostu wszystko źle się zgrało - zły czas, złe miejsce i złe wydarzenia. Powiem to z przykrością ale gdyby nie zginęła i powoli zaczęłoby się wszystko układać a tak by się stało, znów zaczęłaby być sobą. Szkoda mi jej i teraz też zatęskniłam więc wracam do kończenia rozdziału i śledztwa kim jest Lennon... Przepraszam, odbija mi


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#4 2011-12-04 21:04:57

 Aga141993

Użytkownik

26191865
Skąd: Łódź(okolice)
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 123
Punktów :   

Re: Becky

Tak to była Lauren za czasów Hogwartu. On tak naprawde potem zaczela mnie wkurzać. I skoro mówisz, że wszystko by powoli wróciło do normy to aż żal mi tego, że jej już nie ma. No wiesz zawsze możesz napisać alternatywe gdzie Lauren jednak przeżywa<marzy>. Jezeli chodzi o Lily to faktycznie zachowała się torche dziecinnie, jest stasznie upart. Jasne Black tez się za dojrzale nie zachował jak Lauren pocałowała Chrisa ale mimo to szybciej mu przeszło i mniej sie zapierał. Oczywiście Lily to zabolało, ale ona się zachowuje jak by James się conajmniej przespał z Beccy. Chciaż wtedy podejrzewam, że by uciekła, więc i tak bysmy miały powtróke z rozrywki:)

Offline

 

#5 2011-12-04 21:11:50

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Becky

Kiedy to pisałam, byli jeszcze w Hogwarcie więc tak, to była moja kochana Lauren z Hogwartu. Oni w szkole wszyscy byli zupełnie inni i muszę się przyznać że gdy teraz piszę rozdział mam wrażenie że pierwszy raz od wielu miesięcy piszę nie o Jamesie i Syriuszu ale Rogaczu i Łapie i od dobrych pół godziny śmieję się jak głupia i nie mogę uspokoić...
Lily by nie uciekła, Lily jest zupełnie inną osobą. Lauren wydawała się być silna i zdecydowana ale w rzeczywistości była bardziej krucha niż mogłoby się to wydawać. Ona uciekała od kłopotów bo nie potrafiła sobie z nimi radzić, natomiast Lily miała siłę o odwagę, żeby wysłuchać Jamesa. Z drugiej strony, rany boskie kobiety - Lauren była w ciąży. Jeśli któraś was przeżywa tak jak ja bardzo gwałtowne miesiączki wie co to mała burza hormonów kiedy w jednej chwili wszystko cię cieszy w innej chcesz rozerwać kogoś na strzępy a kobieta w ciąży ma to przez dziewięć miesięcy na okrągło. Nie można oczekiwać żeby Lauren działała rozsądnie, bez wzgląd na sytuację i czy to było fair wobec Syriusza, czy nie. Jeśli chodzi o alternatywę... Rozważam alternatywę na zakończenie chociaż... Nie jestem pewna czy przypadłaby wam do gustu


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#6 2011-12-04 21:25:45

 Aga141993

Użytkownik

26191865
Skąd: Łódź(okolice)
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 123
Punktów :   

Re: Becky

Jakby nawet nie uceikła to juz by bylo po Jamesie. Taaa dobre wytłumaczenie ciąza. Jasne hormony i te sprawy, ale to byl dopiero poczatke więc az tak chyba by nie wariowala(chciaż jak tak popatrze na naucielke od niemieckie- to wydaje się bardzo prawdopodobne). Czuć od jakiegoś czasu że tu nie ma Rogacxze i Łpay a mamy za to zbyt powaznych(jak na mój gust) Jamesa i Syriusza. Kurcze jezeli wracaja marudzersi to coraz bardziej nie moge sie doczekać. A jeżeli chodzi o alternatywe to czemu nie? No chyba że tym razem postanowisz zabić Syriusz(tak żeby było ciekawiej), wtedy to bym chyba sie zastanowiła. Chyba że chodzi ci o takie coś, że Lauren przeżywa a Syriusz i tak trafia do Azkabanu. To byłoby nawet ciekawe. Co prawda nie brdzo kupuje wersie, że jeżeli Lauren byłaby z Syriusz to niewiediząłby prawdy o strazniku ale czemu nie?

Offline

 

#7 2011-12-04 21:39:40

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Becky

Wiesz, James i Syriusz w tej chwili prowadzą śledztwo kim jest John Lennon i przysięgam, że jeszcze się śmieje i od dwóch godzin piszę jedną stronę... Ten rozdział kompletnie będzie inny od poprzednich, zdecydowanie lżejszy Brakowało mi tego.
Nie, nie o takiej alternatywie mówię, trochę innej... Mhm, mogę wyjawić rąbek tajemnicy o co chodzi ale bardziej na prywatności
No i jednak nie, Lauren jest martwa tak czy siak
I od początku, słowo daję, że od początku tak jest mam koleżanki które mają dzieci i rozmawiałam z nimi, opowiadały wiele razy jakie numery odwalały, płacząc z powodu śmietany czy na reklamach więc... A Lauren wiedziałaby o zamianie, nie wyobrażałam sobie żeby nie wiedziała przez wzgląd na to że byłaby z Syriuszem a równocześnie przyjaźniłaby się z Lily.


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#8 2011-12-04 21:51:39

 Aga141993

Użytkownik

26191865
Skąd: Łódź(okolice)
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 123
Punktów :   

Re: Becky

Ooo tak James i Syriusz wracaja do gry:)No nie oszukujmy się to prze Lauren takie zamieszanie. Ciesz się, że chłopaki bedą w koncu soba, lubie ich takich troche głupiutkich i szalonych:) Szkoda, że tu nie ma czegoś takiego jak wiadomoś prywatna(chyba nie ma, nawet nie wiem). Teraz się będe zastanawiać o co chodzi. Ty niedobra:)

Offline

 

#9 2011-12-04 21:52:50

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Becky

Rozdział właśnie prawie został skończony i pojawi się jutro w nocy


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#10 2011-12-04 22:00:31

 Aga141993

Użytkownik

26191865
Skąd: Łódź(okolice)
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 123
Punktów :   

Re: Becky

Akurat jak ja juz będe pewnie spać więc w efekcie i tak przeczytam we wtorek. Jednak wytrzyma. Jak rozumiem prz tym odcinku lepiej nie pić i nie jeść? Wiesz co wlasnie sobie wyobraziłam Rogacza i Łape w strojach rodem Sherloca:) Zabawne wyobrażenie:)

Offline

 

#11 2011-12-04 22:04:24

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Becky

Nie jeść i nie pić, specjalnie dla was umieszczę ostrzeżenie Rozdział dodam gdzieś tak około siedemnastej jak wrócę do domu


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#12 2011-12-04 22:07:21

 Aga141993

Użytkownik

26191865
Skąd: Łódź(okolice)
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 123
Punktów :   

Re: Becky

Eeeeee to przecztam co prawde pwnie troche później, ale i tak. O tak ostrzeżenie by się przydalo, jezcze przyjdzie mi do glowy żeby jeśc albo pić a nie wiem czy to moja klawiaturka ukochana by przeżyla:)

Offline

 

#13 2011-12-04 22:13:24

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Becky

Już ostrzegam Przyda się, tak sądzę Zwykle kiedy mam problem z pisaniem wy macie problem z czytaniem a muszę przyznać że dawno tak doskonale się nie bawiłam. Końcówka poprzedniego rozdziału była trudna do napisania a dziś...


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#14 2011-12-04 22:23:48

 Aga141993

Użytkownik

26191865
Skąd: Łódź(okolice)
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 123
Punktów :   

Re: Becky

Ja przy koncówce świetnie sie bawiła. Jak sobie wyobrazić dwóch debili którzy się gonia no cóż... I serio z Jamesa się straszna papla zrobiła:)

Offline

 

#15 2011-12-04 22:26:45

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Becky

Nie, to nie tak James próbował zmusić Syriusza do... odrobiny zabawy Obaj się świetnie bawili i jemu chodziło tylko o to Próbował go rozruszać i wykorzystał moment, wiedział że ten mu nie pozwoli I mu się udało, nie?


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.goldcraft.pun.pl www.dyrtownia.pun.pl www.telekomunikacja.pun.pl www.trava.pun.pl www.zawada.pun.pl