Ogłoszenie

Tak, w galerii pojawiają się obrazki, przedstawiające moje małe wyobrażenia bohaterów. Obrazki dodawać może każdy użytkownik więc jeśli macie inne zdanie niż ja - śmiało! :)

#1 2012-06-26 21:43:59

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Alter.

Jak obiecałam, moja wena domagała się alternatyw. Zakładamy, że Lauren nie znalazła się Pokątnej i prosto od Chrisa wróciła do domu. Fragmenty są w różnym odstępie czasu, na razie dodaję dwa ale planuje zaraz zasiąść do jeszcze jednego, bo strasznie mnie on męczy i MUSZĘ go napisać po prostu.

I. Lauren podjęła decyzję. Nadeszła pora, żeby raz na zawsze uporządkować wszystkie swoje sprawy – te z Lily, Syriuszem czy Chrisem. Miała już dość tego, że wszystko dookoła niej jest nie tak, jak powinno być. Podjęła decyzję i miała zamiar się jej trzymać, nawet jeśli to oznaczało, że rozpęta się piekło.
Bo tego, że się rozpęta była pewna. Dlatego w pierwszej kolejności uprzedziła rodziców, że na jakiś czas będzie musiała się u nich zatrzymać. Nie miała zamiaru siedzieć tam cały czas, wręcz przeciwnie – traktowała to tylko jako lokum tymczasowe. To był jeden z członów decyzji, którą podjęła – usamodzielnienie. Na tyle, na ile może o tym mówić matka z dzieckiem.
Rodzice zaskoczeni jej decyzją, nic nie powiedzieli. Nie chciała ich wdrążać w szczegóły, dopóki nie rozmawiała z Syriuszem. Była pewna, że będzie to najtrudniejsza rzecz jaką zrobi w życiu, jednocześnie była też pewna, że jeśli tego nie zrobi będzie tylko gorzej.
Drżącymi dłońmi otworzyła drzwi i weszła do środka. Stukoty dochodzące z kuchni mówiły, że Syriusz już wrócił.
Powinnam była się najpierw czegoś napić, pomyślała kwaśno, kierując się w stronę kuchni. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że była przerażona. Ledwo szła na drżących nogach, dłonie pociły się jej nerwów a serce waliło tak mocno, że myślała że zaraz wyrwie się jej z klatki piersiowej.
- Cześć – powiedziała cicho. Krzątał się koło blatu, chowając po szafkach umyte naczynia. Powoli przeszła do stolika i usiadła, obserwując go w milczeniu.
- Cześć. Czekałem na ciebie – oznajmił spokojnie – Niesamowita sprawa. Twoja mama fiukała, żeby spytać jak się czujesz, a kiedy poszedłem na górę zobaczyć, nie znalazłem cię w łóżku, w którym powinnaś być… Gdzie byłaś, gdy cię nie było?
Mówił łagodnie, beztrosko jakby rozmawiali o pogodzie. Obrócił się do niej na chwilę przez ramię.
- Musiałam… - urwała, zdając sobie sprawę, że nie musi kłamać. Już nie – Byłam u Chrisa… Musimy pormawiać…
- U Chrisa, po co? – obrócił się do niej, patrząc na nią zaskoczony.
- To na razie nie ważne, chcę z tobą porozmawiać – powiedziała czując ścisk w gardle. Syriusz przez chwilę się wahał więc dodałam – Dojdę do tego.
- Dobrze… Rozmawiajmy – powiedział krótko, odkładając ścierkę na blat i patrząc na nią wyczekująco.
- Usiądź… - powiedziała cicho, ale pokręcił tylko głową więc podjęła - Powinnam wrócić do rodziców.
- Rozmawialiśmy już o tym – westchnął ciężko – Nie ma powodu, żebyś…
- Jest. Nie wiesz wszystkiego – wyszeptała. Zmarszczył brwi a Lauren wzięła głęboki oddech. Teraz albo nigdy – Rok temu… Rok temu spędziłam z nim noc.
- Co?
Usiadł. Przymknęła oczy czekając na atak ale nic takiego nie nastąpiło. Syriusz milczał, zaciskając dłonie na stole ale nie powiedział nawet słowa.
- Spędziłam noc z Chrisem… Tuż przed wyjazdem do Bostonu – wydusiła z siebie. Syriusz zamrugał szybko, przetarł twarz dłońmi i przełkną ślinę po czym powiedział.
- Nie wnikam, dlaczego… dlaczego nie powiedziałaś mi tego rok temu. Ale po co mówisz mi to teraz? – zapytał tak spokojnie, jakby mówiła mu że złamała obcas w czasie powrotu do domu – To znaczy… Jakie to ma znaczenie?
- Jak wróciłam…
- Wiem, pamiętam tą rozmowę – przerwał jej niecierpliwie – Po co mówisz mi to teraz?
- Bo nie długo po powrocie dowiedziałam się o Lucasie i…
Urwała, kiedy wstał i zaczął nerwowo chodzić po kuchni. Teraz wyraźnie był wytrącony z równowagi chociaż była pewna, że za wszelką cenę próbuje zachować spokój.
- Potem uciekłam… bo… bo nie byłam pewna… to znaczy prawdopodobieństwo było…
Urwała szybko. Syriusz stracił panowanie, kopnął w krzesło i przewrócił je z wściekłością. Drgnęła, nie do końca pewna czego może się spodziewać.
- Lucas jest twoim synem – powiedziała stanowczo, próbując w jakikolwiek sposób załagodzić tą sytuację. Spojrzał na niż z niedowierzaniem. Skuliła się w sobie czując, że nie zniesie ani chwili dłużej. Powinna milczeć a jednak mówiła, pogrążając się tylko mocniej i igrając z ogniem.
- Niby skąd masz to widzieć?
Opuściła nisko głowę. Policzki paliły ją nieznośnie i nagle zdała sobie sprawę, że drży. Syriusz uderzył z wściekłością w stół tak mocno, że aż zadygotał.
- Jemu też dopiero teraz powiedziałaś? – wysyczał, pochylając się nad stołem i patrząc na nią z wściekłością. Potrząsnęła głową.
- Wiedział prawie od początku…
Może nie powinna mówić wszystkiego? Może zbyt wielka szczerość też nie była w tym wypadku najlepsza? Patrząc na Syriusza nie mogła się oprzeć wrażeniu, że lada moment rzuci się na nią i zabije gołymi rękami.
- Jak… - zaczął i syknął z wściekłości – Jak mogłaś do tego dopuścić! Jak mogłaś pozwolić, żebym ci uwierzył… A gdyby  okazało się, że… Ty w ogóle o tym myślałaś?
Milczała. Wiedziała, że cokolwiek teraz powie, tylko pogorszy sytuację.
- Dlaczego nie powiedziałaś nic od razu!? Po cholerę ci były te ucieczki, to całe kombinowanie… Po co?
- Gdybym ci od razu powiedziała, nie miałabym po co w ogóle wracać…
Skuliła się, kiedy machnął ręką zrzucając ze stołu wszystko co się pod nią nawinęło. Teraz osiągnął już chyba szczyt swoim możliwości. Kilka razy przeszedł po kuchni nerwowo, co jakiś czas ciskając pięścią w powietrze.
- Syriusz…
- Shh! – uciszył ją ze złością, łapiąc kilka głębokich wdechów. Nic z tego, pomyślała, nie uspokoi się – Nie mogę, nie zniosę więcej twoich rewelacji – zezłościł się i pędem wybiegł z kuchni, trzaskając drzwiami. Lauren jęknęła,  ukrywając twarz w dłoniach.

Syriusz myślał dotąd, że Lauren nigdy niczym go już nie zaskoczy. Jak widać, mylił się.
Próbował być spokojny. Z całych sił próbował być spokojny odkąd tylko wróciła, bowiem Syriuszowi wystarczyło tylko jedno spojrzenie żeby wiedzieć, że coś ją trapi i to coś, czego nie koniecznie chce słuchać.
Fakt, że wcześniej zniknęła na trochę, pozwolił mu się na to przygotować i zgromadzić wystarczająco dużo spokoju. Tak sądził, okazało się jednak, że przetrawienie wiadomości o nocy z Chrisem spożytkowało cały jego zapas.
Nie przypuszczał nawet, że może być gorzej.
Był pewny, że gdyby teraz został, rozszarpałby ją na drobne kawałeczki. Sam nie wiedział, o co był bardziej wściekły – w tej sytuacji chyba nie potrafił porównywać tego wszystkiego i nie dobrze robiło mu się na samą myśl.
Zatrzymał się dopiero wtedy gdy zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie jest. Rozejrzał się dookoła,  próbując zebrać myśli. Mógł się stąd wydostać bez problemu za pomocą teleportacji problem polegał tylko na tym… że nie do końca wiedział gdzie się udać.
W pierwszej chwili pomyślał o Chrisie. Chęć rozprawienia się z nim była bardzo kusząca, szybko jednak odrzucił tą myśl. Jak bardzo wściekły by nie był, w tej chwili Collins był równie poszkodowany co on, jeśli nawet nie bardziej. Po za tym w tej chwili był na tyle wściekły, że pewnie nawet to nie przyniosłoby ulgi.
Aportował się więc  z cichym trzaskiem pod dom Potterów uznając, że to Lily dostanie się pierwszej.

II.

James zapukał. Przez chwilę odpowiadała mu cisza, a potem drzwi się otworzyły i stanęła w nich Lauren. Na jego widok nie zdołała ukryć zdziwienia.
- Ty? – zapytała oszołomiona – Co tu robisz?
- Wpadłem po Lucasa – powiedział – Mój najlepszy przyjaciel i moja  ukochana żona wytypowali mnie na ochotnika, uznając, że z naszej trójki mnie największą przyjemność sprawi kontakt z tobą.
- Przykro mi – wymamrotała Lauren, przepuszczając go do środka – Jesteś absolutnie pewny, że sobie z nim poradzisz?
- Tak – skłamał gładko. Sam nie wierzył sobie na tyle, żeby powierzono mu chrześniaka do rąk własnych, chociaż z jakiś powodów Lily i Syriusz byli odmiennego zdania. James podejrzewał że złość na King po prostu odebrała im zdolność trzeźwego ocenienia sytuacji.
King najwyraźniej też, bowiem spojrzała na niego nieufnie, po czym machnęła ręką żeby za nią poszedł.
- Jeszcze nie spał – mówiła, wyciągając z szafki dziecięcy sweterek – Może być trochę marudny, ale późno wstał. Niedługo powinien zasnąć…
Dzięki niebiosom!
¬- Tam leży torba z jego rzeczami. Włożyłam do nosidełka jego ulubiony kocyk – kontynuowała, ubierając malca. James słuchał tego wszystkiego ze znudzeniem, bowiem Lauren nie powiedziała mu nic nowego, czego nie przekazywałby mu od trzech dni Syriusz.
O kocyku słyszał co najmniej pięć razy, o tym, że budzi się późno bo w nocy ma kolki średnio co trzy-cztery godziny a torbie wraz z Lily przypominali mi przynajmniej co pół godziny.
- Nigdy nie oddawałam go pod opiekę nikogo innego prócz Syriusza i moich rodziców – zastrzegła surowo Lauren, a James nagle poczuł przed nią respekt – Niech mu spadnie włos z głowy, skarpeteczka z nóżki albo się zaziębi, a przysięgam, że zabiję nie tylko Syriusza i Lily, ale ciebie też. Jasne?
Kiwnął głową lekko przestraszony. Lauren mierzyła Jamesa jeszcze przez chwilę podejrzliwym spojrzeniem, po czym podała  mu nosidełko z Lucasem, który już wydawał się być lekko senny.
- Nie kołysz zbyt mocno – poleciła, kucając i poprawiając mu czapeczkę – Nie lubi tego.
- Dobra – powiedział posłusznie James – Zero kołysania…
- Możesz kołysać, ale za mocno – poprawiła go szorstko Lauren i szybko zabrała nosidełko, prezentując – O tak, troszkę mocniej tylko kiedy zacznie marudzić…
- Jasne – pokiwał głową Potter – Nie za mocno, jasne.
- Uważaj, żeby mu się nie ulało, może się zakrztusić – dodała Lauren, patrząc na Jamesa z uwagą. Potter poczuł się nie pewnie. O TYM Syriusz i Lily nie wspomnieli ani słowem – Sprawdzaj, czy jest dobrze okryty, dziś jest chłodny wiatr – kontynuowała pouczenia King, odprowadzając Jamesa do drzwi – Gdyby się zdenerwował, możesz mu ponucić, lubi to.
- Aha.
- Dokąd go zabierasz? – spytała, otwierając drzwi i jeszcze raz kucnęła, poprawiając kocyk.
- Do nas – powiedział James, patrząc na chłopca który już przysypiał.
- Daleko… - wymamrotała Lauren, wyraźnie zaniepokojona – Teleportujesz się?
Zaprzeczył ruchem głowy. Miał zamiar to zrobić w pierwszej chwili, jednak po długich naradach jakie odbyła Lily z Syriuszem uznali, że bezpieczniej – chociaż trochę bardziej wyboiście – będzie użyć Błędnego Rycerza.
- Pojedziemy… - zaczął, ale widząc powiększające się oczy Lauren, szybko zmienił koncepcje – autobusem.
Wyraźnie się rozluźniła. Pokiwała głową, jeszcze raz ucałowała Lucasa w czółko i James odwrócił się by odejść. Nie doszedł jednak nawet do furtki, kiedy go zawołała.
- Odkryła mu się stópka – powiedziała troskliwie, dobiegając do nich i szybko poprawiając kocyk. James obserwował to z dziwną mieszaniną rozbawienia i niepokoju – Już.
Odwrócił się ale nawet nie pomyślał, żeby ruszyć, kiedy znów go zawołała.
- Poczekaj – powiedziała, pochylając się i całując maluszka na dobranoc. Delikatnie wyjęła z jego buzi smoczek i podała go Jamesowi – Będzie spał, a nie lubi ze smoczkiem…
- W porządku… Lauren, może po prosu z nami pojedziesz? – zapytał obserwując ją uważnie. Na tą propozycję wyraźnie się ożywiła, ale szybko przybrała dawną postawę i powiedziała.
- Nie, nie ma takiej potrzeby, wierzę w ciebie.
Poczuł się trochę pewniej, kiwnął głową i ruszył powoli podwórkiem. Nadal czuł na sobie jej badawcze spojrzenie. Zatrzymał się.
- Może jednak z nami pojedziesz? – powtórzył znudzony, widząc jak bardzo rwie się, żeby nie zostawiać go samego z dzieckiem.
- Nie, nie ma takiej potrzeby – powiedziała nerwowo, wyraźnie zakłopotana. Westchnął, sam nie wierząc, że naprawdę chcę zrobić to, co zaraz zrobi.
-Proszę – wydusił z siebie – Nalegam.
- Oh… No dobrze – wyrzuciła z siebie, wyraźnie uradowana – Trochę was podprowadzę…
- Jak sobie życzysz – powiedział uprzejmie. Pokiwała głową i powoli ruszyli przed siebie, milcząc. Lauren praktycznie nie odrywała wzroku od Lucasa, ale potem spojrzała na Jamesa.
- Zabawne, nigdy bym nie pomyślała, że będziesz dla mnie bardziej życzliwy niż Lily czy Syriusz.
- Różnica między nimi a mną jest taka, że ja od zawsze wiedziałem, że normalna nie jesteś – powiedział Potter, wzruszając ramionami – Oni się łudzili.
Lauren uśmiechnęła się słabo.
- Nie pochwalam tych wszystkich gierek w które grałaś, nie podobało mi się wiele twoich decyzji i uważam, że to że się do wszystkiego przyznałaś, było szczytem twojej głupoty, ale cieszę się, że miałaś na tyle odwagi, żeby to wszystko zrobić – powiedział po chwili milczenia – Lepiej wam będzie osobno.
Jej mina wystarczyła mu, żeby wiedział, że pora zmienić temat.
- Wszystkie matki są tak przewrażliwione, czy to ty jesteś wyjątkowa? – zapytał beztrosko. Lauren zachichotała pod nosem.
- Wszystkie, co do jednej. I nie śmiej się, bo was też to dotyczy. Wspomnisz moje słowa, będziesz taki sam…
- Jestem pewny, że nie. No, ale zobaczymy – dodał po chwili namysłu, patrząc z czułością na Lucasa.  Stali już na przystanku, czekając na autobus. James zerknął na King ukradkiem i westchnął. Nie poznając samego siebie, podjął.
- Przejdzie jej. To Lily… Zawsze jej przychodzi.
- Nie liczę na to – powiedziała Lauren tonem, który miał uciąć dyskusję. Nie uciął.
- Nie powinnaś. Ale ja ci mówię, że jej przejdzie. Z jakiś niezrozumiałych dla mnie powodów, kiedyś wybrała że to ty będziesz jej przyjaciółką. A przyjaciołom wybacza się więcej niż innym. Ona nie umie się na ciebie długo gniewać… No, jedziemy. Idziesz, czy zostajesz?
- Idę – powiedziała bez namysłu Lauren – Nie ufam ci jednak aż tak…
- Dzięki niebiosom…


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#2 2012-06-26 23:48:00

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Alter.

Kocham Cie, kocham Cie, kocham Cie!!!! Ty wiesz jaką ja mam słabości do Lauren! Bardzo mi sie podobało! Czemu ją zabiłaś?!?!?! Tak będę Ci to wypominać dopóki nie zabijesz kogoś, kogo lubię bardziej

Offline

 

#3 2012-06-27 00:06:42

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Alter.

A wybaczysz, jeśli dodam szybciutko jak Eddie dla załagodzenia konfliktów zmusza wszystkich do wieczoru karaoke?? ... :>

Okropnie dobrze bawię się pisząc znów o niej. Nie wiem, chyba się stęskniłam i to stęskniłam za tą starą Lauren a teraz mam trochę tej starej Zawsze coś


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#4 2012-06-27 11:44:51

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Alter.

Owszem zawsze coś. Hmm... Wieczór karaoke może byc dla nich ciekawym doświadczeniem... Zastanowie sie nad tym wybaczeniem

Offline

 

#5 2012-06-27 17:24:15

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Alter.

III.


Przysięgam że nie wiem, czy daty piosenek zgadzają się z epokami. Nie miałam już siły sprawdzać, wybaczcie!

Eddie nie cierpiał napiętych sytuacji między ludźmi, którzy byli dla niego bliscy. Nie lubił awantur w domu, awantur z Lexie czy z Chrisem. Nie znosił, kiedy musiał dzielić swój czas w odwiedzinach, gdy komuś się nie układało. A odkąd wynikła przykra sytuacja z Lauren, Lily i Syriuszem – chociaż Eddie mógłby przysiąc, że Chris też był w nią zamieszany, chociaż nigdy nie padło jego imię – cierpiał katusze. Bo Eddie lubił gdy spotykali się oddzielnie – wolał poświęcić całe jedno popołudnie w towarzystwie wszystkich przyjaciół, gdzie atmosfera była miła i przyjemna, niż kilka podzielonych kiedy wszyscy byli przygnębieni i nudni. A byli i to bardzo.
Z Lauren nie szło się jak zwykle dogadać, ale to dla niego było ostatnio norma. Lily mamrotała zamiast odpowiadać, a kiedy April przypadkiem wypowiedziała imię przyjaciółki, omal nie złamała Jamesowi ręki. Eddiemu wydawało się, że Syriusz napinał się kiedy tylko pomyślało się o Lauren, więc tematu nawet nie zaczynał. Natomiast Chris… Chris był ogólnie nieobecny i odpowiadał półsłówkami na jakiekolwiek zadanie mu pytanie – Lexie spędziła całe popołudnie, świetnie się bawiąc gdy odpowiadał na wszystko tak, bez większego zastanowienia.
Eddie uznał więc, że czas coś z tym zrobić. Zaproponował każdemu z przyjaciół spotkanie – oczywiście zapominając wspomnień o obecności Lauren, bo o tym na razie nikt nie wiedział, nawet ona – w jednym ze swoich ulubionych barów.
Trochę trwało nim udało mu się zgrać termin i godzinę, po czym bezceremonialnie wpadł do domu Lauren – uprzedzając wcześniej jej zaskoczonych rodziców – i nie zważając na sprzeciwy, wyniósł z domu. Lauren próbowała się wprawdzie bronić – krzycząc, kopiąc a nawet gryząc – ale na nic się nie to zdało, a jednym co udało jej się zdziałać, to knebel założony przez uradowaną Lexie.

Plan był doskonale przygotowany. Zakneblowaną Lauren wniesiono tylnym wejściem do komórki na miotły, gdzie czekali już zdezorientowani Lily i James. Potter oniemiał widząc jak Eddie uprzejmie stawia Lauren na ziemi, a ta rzuca się na niego z pięściami, nie racząc nawet zdjąć knebla.
- Stawiała się – powiedział Eddie, osłaniając rękami głowę. Lauren próbowała coś powiedzieć, co bardzo uniemożliwiały jej zatkane usta, zaczęła się więc szamotać z kneblem, zapominając na chwilę o Eddiem.  Lexie uśmiechnęła się na myśl o tym jak dobrze związała supeł, że Lauren nie udało się jej samej zawiązać i wyszła po Syriusza i resztę. Eddie niezauważony wyszedł za nią po Chrisa.
- ZABIJE! – krzyknęła Lauren z furią w oczach, kiedy zapłakany ze śmiechu James  zlitował się i jej pomógł. Lily siedziała  śmiertelnie obrażona na wiadrze, chociaż James nie wiedział czy obrażona była na Lauren czy Eddiego za to, że zamknął ich na drzwi.
W chwili kiedy Lauren zaczęła się wydzierać do komórki wszedł Eddie z Chrisem. Chris odskoczył przestraszony nie wiedząc czym sobie zasłużył na złość Lauren, pewien, że to na nim skupia się jej złość.
- ZABIJĘ CIĘ, TY DRANIU! – rzucała się na niego ponownie z pięściami – KNEBEL!?
Lexie ani trochę się nie przejęła wściekłą Lauren. Najspokojniej w świecie się cofnęła a wciągnięta dłoń King strzeliła prosto w nos Syriusz, który zatoczył się lekko oszołomiony.
- Czyli wszystko jak dawniej – powiedział rozbawiony Remus – O co w ogóle chodzi?
- Lauren chyba zaraz zabije Eddiego – odpowiedział mu rozbawiony James – Zakneblował ją…
- Była niebezpieczna – zaprotestowała urażona Lexie obojętnie.
- Jak zawsze – wymamrotał Syriusz – Idę stąd.
- Ani mi się waż! – krzyknął Eddie, dostrzegając gest Blacka – Cisza!
Wszyscy zaskoczeni tym, że Eddie podniósł głos, zamilkli, nawet Lauren. Eddie uśmiechnął się szeroko, rozejrzał po dość ciasnej żeby pomieścić w niej dziesięć dorosłych osób i zmarszczył brwi.
- Wyjdźmy stąd – mruknął uznając, że nie ma nawet gdzie stanąć, żeby lepiej było go słyszeć. Otworzył drzwiczki (wszyscy zaczęli się zastanawiać ILE ich dokładnie w tej komórce jest) i zaprowadził ich do niewielkiej salki, w której siedziało tylko kilku znudzonych kelnerów. Eddie wspiął się na scenę na której samotnie stał mikrofon, podczas gdy Lily, Syriusz, Lauren i Chris rozproszyli się po sali szukając drzwi – Daremne wasze trudny, wyjścia stąd nie ma – powiedział Eddie, widząc to – Posłuchajcie lepiej co mam wam do powiedzenia, bo tylko ja mogę was stąd wypuścić…. To bardzo niestosowne, żeby prowadzić takie niepokojowe względem siebie działania, naprawdę. Pomijam jak wiele krzywd sobie wzajemnie czynicie, ale na złote pantalony Merlina, cholera może człowieka trafić, kiedy musi tak lawirować pomiędzy kłócącymi się… mętami! Ja osobiście, chociaż każdy z tu zgromadzonych pewnie też, mam tego serdecznie dość, dlatego postanowiłem pogodzić sytuację odrobiną zdrowej rywalizacji…
(Mam przeczucie, że o to akurat trudno nie będzie – wymamrotał rozbawiony Remus, pokazując Jamesowi obruszone spojrzenia, jakie rzucali sobie Chris i Syriusz. Lily nadal patrzyła ostentacyjnie w sufit, natomiast Lauren siedziała naburmuszona i obrażona na cały świat z dala od reszty)
- Dlatego, urządzimy wieczór karaoke!
To nie spodobało się nie tylko obrażonym, ale i pozostałym. Wybuchły żarliwe protesty, na scenę padło kilka butów, wszyscy poderwali się gotowi wyjść, ale… Wyjścia nie było!!!
- Nie jestem durniem, to zaczarowane pomieszczenie! – prychnął urażony Eddie – Nikt nie wyjdzie bez piosenki! A nawet nie jednej, urządzimy turniej!
- Eddie, pajacu wypuść nas w tej chwili! – zażądała zezłoszczona Lily.
- Nie.
- Nie wygłupiaj się, to nie jest śmieszne – mówił nieco podniesionym głosem Chris.
- Nie.
- Otwórz te drzwi albo wydrapię ci oczy – groziła Lauren, dysząc ze złości – W domu czeka na mnie dziecko!
- Jest pod opieką troskliwych dziadków, nic mu nie będzie – powiedział obojętnie Eddie – Zostaną z nim nawet całą noc, jeśli będzie taka potrzeba. Bez piosenki nie ma wyjścia.
- Nie można zrobić czegoś innego? Stepować? – spytał rozbawiony Remus, a Peter pokiwał żarliwie głową. Tylko oni wraz z Charlie wydawali się być rozbawieni, chociaż na pewno nie mieli zamiaru śpiewać. O tym Eddie jednak wiedzieć nie musiał.
- Nie.
- Otwórz drzwi, nikt nie będzie śpiewać – powiedziała Maddie czerwona na twarzy.
- Ja mogę – odezwał się James a wszyscy spojrzeli na niego oszołomieni. Potter wydawał się całkiem rozluźniony – Jeśli tylko wypiję szklankę Ognistej…
- W zasadzie, to ja też mogę – powiedziała z uśmiechem April – Będzie fajnie i chodzi o jednoczenie, nie?
Zjednoczyli się w ataku na zdradziecką dwójkę.
- Czyli postanowione! – zaklaskał z radością Eddie – Robimy trudniej! Dwie drużyny po pięć osób, zobaczmy…
Lauren natychmiast odskoczyła od Lily, Syriusza i Chrisa. To wcale nie chodziło o to, że nie chciała, ale sumienie mówiło jej, że lepiej jeszcze trzymać się z daleka. Chris i Syriusz cofnęli się od siebie, natomiast Lily strzeliła focha i nie patrzyła na żadne z nich.
- Wasza czwórka w jednej drużynie z Jamesem i April! – zarządził.
- Eddie, to nie jest śmieszne… - zaczęła ponownie Lauren, ale Eddie zirytowany natychmiast ją uciszył.
- Milcz, jako sprawca całego zamieszania nie masz prawa głosu!
- Nie mam zamiaru nawet siedzieć w pobliżu – oznajmił obrażony Syriusz.
- Ty też siedź cicho – prychnął Eddie – A ty nawet nie próbuj otworzyć ust – dodał do Chrisa, który załamany spuścił tylko głowę.
- Ale ja jestem postronny! – zaprotestował James, który wolałby (mimo  miłości do Lily i przyjaciela i szczerego strachu przed Eddiem) być w drużynie przeciwnej.
- Jesteś jej mężem, lojalność etc. – wzruszył ramionami Eddie – Przegrani stawiają po skrzynce Ognistej!
Na nic zdały się protesty, krzyki, wrzaski i lamenty. Eddie się zaprał i był nieugięty. Chcąc nie chcąc, zebrali się przy wspólnych stołach i z przerażeniem zaczęli wysłuchiwać całkiem dobrze zaplanowanego przez Eddiego programu.
Duety, solówki, występy zbiorowe – z rapu Eddie musiał zrezygnować, gdyż znów poleciały na scenę buty a protest był tak żywy, że Chris, Syriusz i James planowali wyważać ścianę.
- Przynajmniej jest zjednoczenie – wymamrotał Eddie – Dobrze, rapu nie będzie.
- Szkoda… - wymamrotała pod nosem Charlie, która była gotowa rapować.
Chociaż stawka była wysoka, nikt nie był szczególnie rozrywkowy. Pierwsze dwa występy – zafałszowana ballada wyśpiewana przez Eddiego oraz bełkotliwy rockowy kawałek w wykonaniu Chrisa, którego chyba nikt nie usłyszał – przeszły bez szumu. Sędziowie – trzech barmanów – sprawiedliwie dali po dwa punkty i darmowej kolejce na zachętę.
Perspektywa darmowej kolejki bardzo zachęciła do rozrywki Charlie. Brawurowo wykonała mało znaną piosenkę mugolską o kociętach , za którą dostała całe pięć punktów i darmowego drinka. W rewanżu Lily zaśpiewała kołysanką bez słów, na co sędziowie nie mieli recepty, przyznali więc jej tyle samo punktów, tyle że bez drinka – jako, że chociaż nie fałszowała.
Potem na scenie zjawił się kwartet – Peter i Remus zostali przy stoliku – śpiewając – co zarządzili sędziowie – skoczny utwór Beatlesów. Na to tylko czekali James i Syriusz. Zamówiwszy sobie po dodatkowej kolejce dla odwagi, siłą wyciągnęli na scenę Lily, wykonując najbardziej sfałszowaną wersję Twisy&Shout jaką świat kiedykolwiek wiedzieli. Ponieważ przeciwnicy nie zaśpiewali wcale lepiej, sędziowie głosu nie zabrali.
Teraz powoli atmosfera zaczęła się rozgrzewać.
Kolejne dwie piosenki zostały wykonane na tyle poprawnie, że czwarty sędzia który wszedł trochę później był w stanie powiedzieć co w ogóle było zaśpiewane. Obie drużyny zebrały po 6 sześć punktów, co było zdecydowanie najlepszym wynikiem do tej pory. Dla dodania sobie odwagi, większość posiliła się po butelce Ognistej. Sędziowie również zamówili dla siebie po dwie kolejki, żeby piosenki w ich uszach nie były tak straszne jak w rzeczywistości.
Potem przyszła pora na pierwszy duet, który wybierali sędziowie. Charlie kopnęła jednego z nich dotkliwie, gdy próbował ją wybrać, na scenę wyszli więc bardzo nieszczęśliwy Remus i Peter. Wyjątkowo romantyczna ballada (Dream a liitle dream of me) w ich wykonaniu wyszła bardzo kulawo. Peter większość swoich zwrotek przemamrotał, natomiast Remus okazał się być całkowicie pozbawiony głosów. Aby walka była wyrównana, sędziowie zarządzili aby przeciwna drużyna również wystawiła dwóch mężczyzn. Po sprawiedliwej walce (papier, kamień, nożyce) Syriusz pozostał przy stole, a James i Chris zaśpiewali wspólnie Love me tender, podbijając serce publiczności i sędziów i zdobywając całe siedem i jedną trzecią punktu.
Następnie nadeszła seria wyjątkowo skocznych piosenek, padło kilka ósemek i jeden paw sędziego, który przesadził ze znieczulaczem.
Sędzia został ułożony na jednym ze stołów i konkursów wrócił do gry.
Wszyscy prócz Lauren, która nadal karmiła piersią, byli już mocno wstawieni. Nic dziwnego, że tylko ona nie czuła jeszcze ducha zabawy, co zauważył Eddie. Zdecydował się więc na wyjątkowy duet, zmuszając wręcz King by z nim zaśpiewała, wybierając piosenkę o przyjaźni – fałszując jak diabli, oczywiście (You've Got A Friend Carole King').
Efekt był piorunujący chociaż nie tego spodziewał się Eddie.
Silnie wstawieni James i Syriusz, zaczęli przepraszać się za krzywdy, których nigdy nie uczynili. Lily zalała się łzami i rzuciła w ramiona śpiącej grzecznie April.
Lexie poczuła wzniosłość atmosfery, przesiadła się do stolika obok i zaczęła wyznawać Chrisowi, że chociaż nie znosi go jak cholera, pragnie się z nim szczerze zaprzyjaźnić.
Kiedy Lauren wróciła do stolika, pragnąc się tylko napić, cała uwaga skupiła się na niej. Eddie uznał, że czas odstawić alkohol. Zapadła półgodzinna przerwa gdy trzeźwieli – wspomagani cud eliksirami - a potem wrócili do konkursu. Atmosfera zdołała się jednak trochę rozluźnić. Przy lodowatym stoliku wprawdzie nadal było dość chłodno, jednak Lauren nie była traktowana niczym powietrze, Lily nie siedziała obrażona a James przestał – ku uldze Syriusza – śpiewać. Mimo wszystko obudziła się w nich wola walki i pierwsze dwie piosenki po przerwie, zebrały same bardzo mocne siódemki.
Stolik Eddiego również nie próżnował.
April zdobyła pierwszą w turnieju dziewiątkę, Peter w końcu wydobył z siebie głos i na scenę dała się zaciągnąć ponownie nawet Lexie.
Drugi duet wybrany przez sędziów, tym razem damsko męski – Maddie wraz z Eddiem – zdobył całe osiem punktów, mimo tego, że oboje zapomnieli połowy tekstu. (Był wyjątkowo emocjonalny – oznajmił jeden z nich – dużo ładnych emocji)
Tym razem sędziowie byli nie ugięci i nic nie powstrzymało ich przed ciśnięciem na scenę Lily i Syriusza. Kompletnie się nie zgrali, zebrali ledwo sześć punktów i po drinku z parasolką na pociesznie.
Wola walki była wielka. Teraz wszyscy zapomnieli o urazach, bowiem noc była coraz starsza a stawka wysoka. W czasie występów były dopingi, krzyki, buczenia, a po oklaski, wiwaty a nawet werble. Nawet Lauren udało się zdobyć na chwilę ducha walki i pozwoliła się wypchnąć na scenę. Pomiędzy występami udało jej zamienić kilka słów z Lily, a kiedy nadeszła pora na trio, Syriusz spróbował zepchnąć Chrisa ze sceny tylko jeden raz, co wszyscy przyjęli za bardzo dobre rokowania.
Dawno tak dobrze się nie bawili. Lauren kilkakrotnie próbowała wymknąć się wymawiając Lucasem który został pod opieką dziadków, jednak za każdym razem ktoś ją zauważał. Przestała próbować kiedy zirytowany Syriusz warknął że nikt nie będzie jej pilnować i ma siadać.
Czas leciał jak z bicz strzelił. Teraz znów każdy był trochę wstawiony, ale tylko na tyle na ile było to konieczne by móc słuchać tych o mniejszych zdolnościach głosowych.
Bywało wesoło, smutno i niebezpiecznie (April omal nie spadła ze sceny, kiedy podrygiwała radośnie w czasie śpiewanego przez Lily  refrenu, którego ona akurat nie znała).
I znów przyszła pora na duet. Warto wspomnieć, że zaśpiewany przez Lexie i Eddiego duet powalił wszystkich na kolanach, głównie przez idealnie dobrany repertuar - Anything you can do I can do better (Musiałam Przy okazji proponuję sobie zobaczyć oryginał http://www.youtube.com/watch?v=WO23WBji_Z0 bo naprawdę do nich pasuje ! ). Aplauz był ogromny, a sędziowie przyznali całe dziesięć punktów – za wiarygodność wykonania, które zamaskowało techniczną porażkę.
Wtedy na scenę wyciągnięci zostali Lauren i Chris, a kiedy padły pierwsze trakty Endless Love (tutaj też polecam zajrzeć chociaż do tekstu ) wiadomo było, że drużyna umoczy.
- To na pewno nie będzie romantyczna ballada – powiedział szeptem Eddie, patrząc na bardzo zakłopotaną parę. Lauren wgapiała się w swoje buty, Chris zagapił się na pojawiające się przed nimi słowa.
- Oh, stać ich na więcej – irytowała się Lily przy sąsiednim stoliku – Do cholery, postarajcie się, no!
Teraz to Chris zajął się obserwowaniem sufitu. Lauren schowała ręce za plecami, ani myśląc nawet się odwrócić.
- Popatrzcie chociaż na siebie, no – jęczał James, kiedy jedno zaczęło wpatrywać się w sędziów, a drugie obserwować swoje paznokcie.
- Umoczą – zdenerwował się Syriusz – Akurat teraz muszą się trzymać z daleka…
- Trochę uczuć, ludzie! – krzyknęła zezłoszczona April.
- Stać was na więcej! – zawtórowała jej Lily – Przegramy.
- Przegramy…
W czasie drugiej zwrotki, oboje patrzyli się w podłogę. Przy stoliku wszystkich dosłownie trafiał szlag. Nie zważając na wszystko zaczęli krzyczeć coraz głośniej, próbując nakłonić zakłopotaną swoją obecnością parę do stworzenia jakichkolwiek pozorów. W końcu kto śpiewa balladę miłosną, patrząc się w podłogę?
Powoli, podnieśli spojrzenia i bardzo niechętnie zerknęli na siebie uważnie, na co natychmiast wybuchły aplauzy. Lekko zachęceni, zaczęli się do siebie obracać, chociaż nadal widać było wyraźnie zakłopotanie i niezręczność sytuacji.

Ohohohoho, and I (oh love) ,
I'll be that fool for you.
I'm sure you who know
I don’t mind (ohoho, you know I don't mind)
(How I don't mind)
and yes you'll be the only one.
Cause no one can deny this love
I have inside and I'll give it all to you my love,
(my love, my love, )
my endless love.


¬- Słuchajcie, czy… - zaczął James, przekrzywiając głowę i patrząc z niepewnością na Lauren i Chrisa.
- O cholera – wyrwało się Syriuszowi.
- A jednak jest romantyczna ballada – powiedział z uśmiechem Eddie.
- Tego się nie spodziewałam… – wymamrotała oszołomiona Lily.
- A niech mnie…
Piosenka się skończyła. Zeskoczyli szybko ze sceny, nie patrząc na siebie i szybko przeszli do stolika, siadając najdalej jak się dało i próbując zignorować to, że każdy wpatrywał się w nich bezceremonialnie.
Sędziowie jednogłośnie przyznali dziesiątki, oznajmiając remis całego konkursu.

Lauren wykorzystała zamieszanie jakie wybuchło kiedy wszyscy dzielili się „nagrodą”, żeby wymknąć się nie ustrzeżenie z lokalu, który Eddie już otworzył. Lily, która to zauważyła, przez chwilę wahała się, po czym pobiegła za dziewczyną, doganiając ją już na zewnątrz.
- Czekaj! – zawołała, zatrzymując się – Już idziesz?
- Jest już strasznie późno, powinnam wracać do domu.
- O tej porze? – zdziwiła się Lily i zawahała przez chwilę –. Eddie mówił, że uprzedził, że to może trochę potrwać… Może lepiej zostań… Obudzisz, na pewno śpią.
- Nie mam wyboru – powiedziała Lauren i odwróciła się. Lily biła się z samą sobą aż w końcu powiedziała.
- Możesz przespać się u nas… Lubię twoich rodziców, nie chciałabym, żeby byli nie wyspani…
Lauren uniosła wysoko brwi, wyraźnie zaskoczona i rozbawiona nagłą troską Lily.
- Możliwe… Możliwie, że trochę za bardzo się uniosłam -  To znaczy… Załóżmy, że od tej pory będę trochę mniej… To znaczy, nadal jestem na ciebie wściekła, ale…
- Brakuje mi cię Lily – przerwała jej szybko Lauren – Jest mi cholernie przykro, że tak namieszałam…
- To moja wina… Wiedziałam, że robisz głupoty… Powinnam cię powstrzymać – powiedziała cicho Lily – Chciałam cię tak bardzo wspierać, że zupełnie nie pomyślałam, że robię krzywdę nam wszystkim…

Eddie i James wyjrzeli dyskretnie przez drzwi, obserwując rozmawiające Lily i Lauren. Uśmiechnęli się do siebie szeroko, podając sobie ręce.
- Gratuluję pomysłu – powiedział Potter – Jeden zero dla nas.
- Przyjemnie się z tobą współpracowało.
Kiwnęli głowami i wrócili do środka.


Jak obiecałam


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#6 2012-06-27 23:04:23

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Alter.

I znowu fajne! Musze! Wybacz! CZEMU AHH CZEMU JĄ ZABIŁAŚ?! Podobał mi sie przebiegły pomysł Eddiego i jego piękna przemowa

Offline

 

#7 2012-06-27 23:56:04

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Alter.

Oh, bo ludzie niestety giną, taki jest już los i... No dobra, nie będę owijać w bawełnę, nie za bardzo wiedziałam co z nią dalej począć Byłam pod wpływem pewnych dwóch pań które mnie nakręciły i... Wiesz, w sumie owszem, jest mi czasem szkoda, że ją zabiłam i czasem tęsknię, ale chyba nie żałuję. Po prostu, ta śmierć była potrzebna, jak okropnie to nie brzmi. Nie była pierwsza i na pewno nie jest ostatnia...


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#8 2012-06-27 23:57:05

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Alter.

Ah muszę jeszcze dodać z dumą że dziś moja dziewięcioletnia kuzynka poprosiła mnie, żebym pożyczyła jej pierwszy tom Harryego w związku z czym odczuwam wielką dumę, że kolejna niewinna duszyczka ma szansę się wciągnąć :>


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#9 2012-06-28 23:43:47

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Alter.

Nooo wieeeem że nie byłoby co z nią potem robić... Jakoś to w końcu przeżyje
Aaa! Super! Czas przeciągnąć na Naszą stronę kolejne pokolenie

Offline

 

#10 2012-06-28 23:45:52

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Alter.

Na pewno zapomnisz ja zabiję kolejną osobę   Nie mam co do tego wątpliwości, hehehe ;D


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#11 2012-06-29 20:35:15

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Alter.

EJ!!!!! Kogo Ty chcesz znowu zabić?! Nie, nie mow mi, ale mam wrażenie że kogoś kogo lubię ;(

Offline

 

#12 2012-06-29 21:05:17

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Alter.

Lista kandydatów jest długa i zawiła, jeszcze nie podjęłam decyzji chociaż mam kilku faworytów ale... Oj, trudny wybór to jest, naprawdę Na pewno przed Potterami jeszcze z jedną zabiję, chociaż jeszcze nie zdecydowałam kogo...


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#13 2012-06-29 22:47:16

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Alter.

Ojj jak lista długa to obawiam sie, ze ci których lubię rownież tam są... a jak będziesz decydować? Losowac?

Offline

 

#14 2012-06-29 23:51:12

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Alter.

Oj raz już losowałam, wtedy w pierwszej trójce wyszła mi Lily, April i Lauren i postanowiłam sobie że więcej losować nie będę Zdam się na chwilę raczej Impulsywnie


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#15 2012-06-30 10:38:12

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Alter.

I tego sie boje... Twoje zdawanie sie na chwile potrafi byc... No... Zabójcze (trafne słowo )...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.dyrtownia.pun.pl www.21-kr.pun.pl www.zawada.pun.pl www.telekomunikacja.pun.pl www.trava.pun.pl