Ogłoszenie

Tak, w galerii pojawiają się obrazki, przedstawiające moje małe wyobrażenia bohaterów. Obrazki dodawać może każdy użytkownik więc jeśli macie inne zdanie niż ja - śmiało! :)

#1 2011-11-27 21:26:26

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Bójka

Słowem wstępu:
Dodaję ten fragment jako pierwszy, gdyż darzę go wielką sympatią i z przyjemnością mi się go pisało. Jest on utrzymany w humorystycznym stylu, zdecydowanie, może nawet z lekka parodyjny ale uwielbiam go z całego serca!
Pochodzi z czasów, kiedy Lauren miała nie wrócić z Syriuszem z chatki w lesie i zjawić się w Londynie dużo później, natomiast Charlie zdecydowała się sprawić, by Syriusz zaczął w końcu normalnie żyć i postanowiła umówić go z jedną ze swoich znajomych.

Bójka


- Zdrajczyni – warknęła na przywitanie Lauren, wpuszczając Lily do środka.
- Nie dałaś mi wyboru – powiedziała stanowczo Lily – Skoro sama nie chciałaś nic powiedzieć, musiałam coś zrobić.
Lauren przewróciła oczami, ale nie skomentowała. Lily bez tego wiedziała, że jak bardzo zgrywa niezadowoloną, w gruncie rzeczy jest jej wdzięczna. Sytuacja wyraźnie ją przerosła a wizyta Syriusza w pewien sposób rozwiązała część kłopotów, z jakimi ostatnim czasem zmagała się King.
- Dlaczego nie wróciłaś? – podjęła po chwili milczenia Lily – Co cię tu teraz trzyma?
Lauren wzruszyła ramionami.
- To wszystko nie ma sensu – powiedziała, kiedy Lauren nie odpowiedziała – Nie miej mi za złe tego, co ci teraz powiem ale, myślę, że troszkę nieodpowiedzialnie myślisz. Nie będę się wtrącała do spraw między tobą i Syriuszem, nikt cię do niczego w tej kwestii nie będzie zmuszać, ale nie możesz tu sama siedzieć. Lauren, jesteś w zaawansowanej ciąży, zaczynasz trzeci trymestr, musisz być blisko… Martwię się.
- Nie musisz – zapewniła ją cicho Lauren, siadając na łóżku – Wszystko jest pod kontrolą…
- No nie wiem – prychnęła Lily – Mam pytanie, powiedz mi, myślisz jeszcze o nim poważnie, to znaczy… Myślisz o tym, żeby dać wam jeszcze szansę?
- Czasem – wyszeptała cicho Lauren – Czasem tak… Ale nie wiem czy to by miało sens.
- Słuchaj – powiedziała od razu Lily – jeśli chodzi o Charlie to…
- Co z nią? – spytała od razu Lauren, patrząc z uwagą na przyjaciółkę. Ta westchnęła zirytowana.
- Nic! Właśnie nic, rozumiesz? Ostatnio pili mleko, z przyzwoitką! Ona nie jest w żaden sposób zainteresowania, nie stanowi zagrożenia, no chyba że… - Urwała szybko, zdając sobie sprawę że powiedziała zbyt dużo.
- Chyba że…?
- Chyba, że za zagrożenie znasz fakt, że ostatnio chciała go swatać… - wydukała cicho Lily. Lauren rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
- Co… Co chciała zrobić?
- Nie wiem dokładnie jak to było – powiedziała natychmiast Lily – Tylko o tym słyszałam poza tym… Lauren co ty robisz?
King podniosła się, przeszła do szafki w części kuchennej i wstawiła wodę. Zaraz potem ją wyłączyła i zdjęła z blatu opakowanie ciastek. Pochłonęła kilka naraz, poczym cisnęła nimi o podłogę, złapała różdżkę i zaczęła się pakować.
- Zabiję – oznajmiła krótko drżącym głosem. Lily zrozumiała, że dziwne zachowanie przyjaciółki było próbą zapanowania nad emocjami. Nieudolną.
- Nie poszedł… - zaczęła tłumaczyć, ale King nawet jej nie słuchała, mrucząc z wściekłością pod nosem całą serię najróżniejszych epitetów. Dopiero po chwili do Lily doszło, że one wcale nie są słane pod adres Syriusza.
- Zamorduję tą flądrę – wysyczała i spojrzała na kilka bluzek trzymanych w ręku – Oh, po co mi to i tak jest za małe…
Zostawiła walizkę i podbiegła do drzwi. Nim Lily zdążyła ogarnąć sytuację, Lauren już nie było.
Zerwała się i pobiegła za przyjaciółką podejrzewając, że może być potrzebna. Stopień wzburzenia Lauren był na tyle duży, że Lily miała prawo sądzić iż jest zdolna do wszystkiego.
- Poczekaj! – krzyknęła za nią – Pomogę ci!

Aportowały się w Londynie z cichym trzaskiem. Lily wcale nie była pewna, czy w stanie Lauren jest to wskazane, nie miała jednak innego wyboru – nim zdążyła wyrazić swoją opinię, King już zniknęła.
- Masz jakiś plan? – spytała zasapanym głosem Lily, kiedy wyszły z jednego z zaułków i ruszyły brukowaną uliczką. Evans rozejrzała się dookoła i sapnęła cicho, orientując się, że są bardzo blisko wydziału Historii Uniwersytetu Magicznego. Z przerażeniem uznała, że rozumowanie Lauren ma sens – było bardzo prawdopodobnym, że Charlie jest teraz na zajęciach.
- Chyba powinnaś się uspokoić – spróbowała Lily, biegnąc za przyjaciółkę. To złość dała jej tyle energii, czy King zawsze tak szybko chodziła?
- Pokażę jej swatki – warczała tymczasem Lauren – cholerna, wścibska farbowana…
- To będzie rzeź…

Charlie biegła ile sił w nogi w kierunku auli wykładowej numer 1, ściskając w ręku torbę pełną zakupów. Umówiła się wieczorem na kolację ze znajomymi i postanowiła wykorzystać półgodzinną przerwę między zajęciami, żeby zrobić zakupu w pobliskim mugolskim markecie.
Niestety kolejki były na tyle duże, że zajęło jej to sporo czasu i już była spóźniona dobre dwadzieścia minut. Mając nadzieję, że prowadzący nie wyrzuci jej z sali, skręciła w korytarz i zatrzymała się wryta, widząc prawie biegnące dwie rudowłose dziewczyny, które zaglądały kolejno do każdej z sal.
- Co wy tu robicie? – spytała niemądrze, nie słuchając instynktu który podpowiadał jej żeby uciekać.
Lauren King odwróciła się na pięcie. Prawie czerwona na twarzy dyszała ciężko, a nozdrza drgały jej mocno. Usta, zacisnęła tak mocno, że ledwo można było je dostrzec a w oczach można było dostrzec prawdziwą furie. Jak bardzo odważna Charlie nie była na co dzień, tak teraz cofnęła się, upuszczając torbę z zakupami.
- Zabiję – wycedziła Lauren i nim Lily zdążyła złapać ją za rękę, pobiegła w stronę Charlie. Dziewczyna natychmiast zaczęła uciekać, chowając się przed nią za filarami i pojedynczo ustawionymi krzesłami.
- Co jej jest!? – rzuciła szybko do Lily, która z przerażeniem patrzyła na tą scenę – Oszalała!?
- Swaty!? Ty… Ja ci dam swaty! Odwal się od niego! Mało już narobiłaś!
- To hormony – usprawiedliwiła ją szybko Lily, nie mając pojęcia dlaczego to robi. Zupełnie nie spodziewała się takiej reakcji. Podbiegła do przyjaciółki, złapała ją za rękę ale Lauren okazała się zbyt silna, szarpnęła się i uwolniła, goniąc za Charlie – uciekaj…
- I tak się nie zgodził! – usprawiedliwiła się szybko Charlie – Był uparty jak muł, chociaż mu mówiłam, że są lepsze… aj!
Lauren wrzasnęła dziko i rzuciła się ze zdwojoną szybkością. Charlie, uciekając ile sił w nogach zaczęła ślizgać się na podłodze. Łapała szybko pojedyncze krzesła, próbując zagrodzić Lauren drogę.
- Jak śmiesz! – wrzasnęła King – Lepsze!
- Sama przyznasz, że masz dość uciążliwe wady…
- Nie drażnij jej! – jęknęła Lily, która była pewna, że wszystko co powie Charlie tylko rozzłości dodatkowo Lauren – Nie masz instynktu samozachowawczego!?
- Jestem zaprogramowana na szczerość – warknęła Timble – Nie moja wina, że jest uciekającą furiatką…
- Uciekłam bo się z tobą przespał! – Lauren zatrzymała się, oddychając głęboko. Charlie również się zatrzymała w dużo dalszej odległości.
- To nie jest argument – powiedziała Charlie, robiąc parę kroków w tył – I nie nazwałabym tego świadomą zdradą, to tylko przypadkowy numerek po pijaku, zdarza się…
Lily zdążyła pomyśleć, że to mogą być ostatnie słowa Charlie, gdy Lauren z dzikim okrzykiem rzuciła się na Timble i powaliła ją na ziemię. Usiadła okrakiem na niej i złapała za pierwszą rzecz, jaką udało jej się znaleźć.
Lily dopadła do przyjaciółki, próbując ją powstrzymać i wtedy z sal zaczęli wyglądać zirytowani wykładowcy.
- Co tu się dzieje!? – zagrzmiał nad nimi znajomy głos. Lily i Lauren podniosły spojrzenie na rozjuszonego Richarda Kinga, którego widok ten bardzo zdziwił.
Charlie leżała na ziemi, zakrywając twarz rękami, Lauren zamierzała się nad nią, a Lily ściskała ją z całej siły za nadgarstki.
- Lauren? - zapytał oszołomiony, patrząc na każdą z dziewcząt.
- Tatuś…? – wydukała cienko Lauren, a kilka gapiów zachichotało.
- Dzień dobry… - powiedziała cicho Lily do której doszedł komizm sytuacji. Z trudem nie roześmiała się.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego zamierzasz się na moją studentkę… - Richard wyjął „broń” z ręki Lauren i przeczytał etykietkę – mrożonym stekiem wołowym?
Teraz Lily nie wytrzymała. Roześmiała się, puszczając rękę Lauren, która patrzyła na ojca z niekrytym przerażeniem.
Richard sam nie wiedział czy powinien się śmiać, czy być złym.
- To… - wydukała cicho Lauren – taka stara… sprawa… już… już to… wyjaśniłyśmy…
Charlie wyglądała, jakby zamierzała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała i tylko przytaknęła głową. Była pewna, że Lauren dostanie się bura, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Richard naburmuszył się tylko.
- Wracaj do domu – rzucił krótko do córki i zwrócił się do Charlie – ty też. A wy, do sal, rozejść się, ale już!


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#2 2012-01-17 20:49:40

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Bójka

Wiecie co? Wracałam sobie dziś do domu kiedy nagle, wpadłam na szalony pomysł kontynuacji tego fragmentu. Musze powiedzieć, że perfekcyjnie się bawiłam w czasie pisania, normalnie wyładowałam wszystkie złości frustracje. Więc...

Bójka ciąg dalszy


Drzwi nie zdołały się za nim zamknąć, kiedy Lily wybuchła śmiechem. Charlie i Lauren patrzyły na siebie wilczym spojrzeniem, gotowe rzucić się sobie do gardła w każdej chwili. W końcu Lauren skierowała się w stronę wyjścia a Charlie zaczęła zbierać porzucane zakupy.
- Przez ciebie nie mam obiadu – mruknęła, przekonana że Lily i Lauren już wyszły. Nie wyszły, a na King podziałało to jak płachta na byka. Lada moment już okładała pięściami zaskoczoną Charlie, która nie czekała długo, żeby jej oddać.
Puszczane na cały głos obelgi pod swoim adresem, znów wypłoszyły ludzi z sali wykładowych. Kiedy Richard nad nimi stanął, czerwony ze złości na twarzy, Charlie właśnie wpychała bułkę w usta krzyczącej w niebogłosy Lauren.
- Do mojego gabinetu – wycedził spokojnie, wystarczająco żeby wszystkim zgromadzonym gęsia skórka wstąpiła na plecy – Natychmiast. Obie.
Posłusznie z opuszczonymi w wyrazie winy głowami podreptały za Richardem. Lily zaś została, sprzątając powoli bałagan, który zrobiły.
- Bójka – powiedział, kiedy Charlie zamknęła drzwi – Bójka, na uczelni. Dwie młode kobiety biją się na uczelni. Moja najlepsza studenta i ciężarna córka. Czekam na wyjaśnienia.
Zaczęły się przekrzywiać, gestykulując przy tym tak bardzo, że kilka razy omal nie zdzieliły się dłońmi w twarz. Richard zrozumiał z tego wystarczająco dużo.
- Dość – powiedział i natychmiast zapadła cisza. Znów opuściły nisko głowy, czekając na reprymendę – To niedopuszczalne zachowanie, dziecinne zachowanie, którego nie spodziewałem się po żadnej z was! Powinno być wam wstyd!
- Ale… - zaczęły równocześnie, jednak umilkły pod spojrzeniem Richarda.
- Nie obchodzi mnie, co sobie wzajemnie zrobiłyście – powiedział surowo – Nie życzę sobie więcej takich sytuacji. Macie się wzajemnie przeprosić i skończyć te cyrki!
- Nie przeproszę jej – warknęła ze złością Lauren, a Charlie pokiwała stanowczo głową. Widząc jednak spojrzenie, które posłał jej ojciec, spuściła zawstydzona wzrok.
- W tej chwili – oznajmił krótko Richard takim tonem, że najbardziej odważny by się wystraszył.
- Przepraszam… - wyszeptała tak cicho King, że nikt prócz niej nie mógł tego usłyszeć.
- Proszę? Nie dosłyszałem – powiedział Richard. Charlie poczuła jak spełniają się jej najskrytszej marzenia. Widok skruszonej Lauren był bezcenny – Jestem starym człowiekiem, musisz mówić głośniej.
- Przepraszam – wycedziła nieco głośniej Lauren, obrażonym tonem. Widząc jego spojrzenie, dodała – Przykro… mi.
- Ponieważ… - zaczął zachęcająco King, a Lauren posłała mu mordercze spojrzenie i uzupełniła.
- Ponieważ nie chciałam uderzyć cię stekiem wołowym w twarz – powiedziała szybko na wydechu. Charlie zacisnęła usta z radości. Richard nadal patrzył jednak na Lauren z wyczekiwaniem, a dziewczyna podjęła ponownie – I nie powinnam była mówić tych wszystkich obraźliwych epitetów. Zadowolony? Oh, proszę – jęknęła widząc jego spojrzenie, ale kiedy nic nie wskórała, wyrzuciła z siebie wściekła – I nie chciałam zepsuć ci obiadu!
Charlie parsknęła cicho, w najgorszym dla siebie momencie. Surowe spojrzenie Richarda Kinga powędrowało w jej stronę.
- Nie musze nic robić – odpowiedziała od razu, widząc to – Nie mam takiego obowiązku… Przepraszam – rzuciła, nie mogąc znieść tego spojrzenia. Lauren uniosła wysoko brwi – Przepraszam, że przespałam się z twoim facetem. I że piłam z nim piwo. I mleko. I że chciałam go wyswatać…
Nie były to wprawdzie wszystkie jej przewinienia, ale Richardowi Kingowi to wystarczyło. Pokiwał krótko głową, usatysfakcjonowany.
- Masz szlaban – oznajmił Lauren, a Charlie prawie krzyknęła z uciechy – Do rozwiązania. Nie wracasz do Iris, siedzisz u siebie w pokoju, najwyżej jak pogoda dopisze w ogrodzie…
- Ale… Tato! – krzyknęła Lauren, patrząc na niego oburzona -  Nie możesz mi dać szlabanu, jestem dorosła!
- Zachowujesz się jak dziecko, więc tak będę cię traktować.
- Tato!
- I zakaz spotkań z Lily – dodał krótko – Zakaz odwiedzin. Siedzisz sama.
- Tato! Nie możesz…!!
Pochylił się, patrząc na nią z uwagą. Charlie z uciechy zaklaskała bezgłośnie w dłonie pod stołem.
- I koniec kupowania ubranek dla dziecka – dodał. Lauren wciągnęła ze świstem powietrzem i spojrzała na niego z oburzeniem.
- Nie możesz! To krzywdzi dziecko! – powiedziała, nie kryjąc już rozpaczy. Richard spojrzał na nią z uwagą. 
- Po twoich siostrzenicach zostało ich wiele, wystarczy na początek – stwierdził krótko i zwrócił się do Charlie, która nagle przestała się śmiać. Jakoś tak – Jeśli chodzi o ciebie…
- Nie może pan wyciągać konsekwencji, to sprawy prywatne i regulamin studentów tego… zabrania – powiedziała natychmiast, tak na wszelki wypadek. Richard kiwnął głową.
- Wdałaś się w bójkę na uczelni, moim obowiązkiem jest donieść na to władzom uczelni – powiedział surowo, a teraz to na twarz Lauren wstąpił uśmiech satysfakcji – Jeśli zaś chodzi o poziom trudności to…
- Na ile stóp ma być rozprawka motywująca? – zapytała od razu przymilnie Charlie, doskonale wiedząc jaki rodzaj kar obowiązuje na jego zajęciach studentów. Richard uśmiechnął się, nie kryjąc zadowolenia z tego jak szybko i łatwo udało mu się załagodzić problem i osiągnąć cel.
Tymczasem Lauren i Charlie nie czuły się jak dorosłe kobiety, tylko małe dzieci, które właśnie zostały ukarane za psocenie. Ewidentnie obie po raz pierwszy doznały na własnej skórze co to znaczy zdenerwować Richarda Kinga.
Lauren zawsze udawało się złagodzić gniew ojca. Wystarczyła odpowiednia modulacja głosu, spojrzenie i postawa a złość znikała z niego momentalnie. Nie mogła sobie jednak pozwolić na taką scenę w obecności Charlie, resztki honoru jej na to nie pozwalały.
- Zaraz o tym pomówimy – oznajmił mężczyzna – Lauren, poczekaj na mnie, zaraz wrócimy do domu, wyjaśnię tylko pannie Timble zakres jej kary – dodał krótko, a Lauren wstała i obrażona wymaszerowała z gabinetu.
- Dostałam szlaban – pożaliła się czekającej na nią Lily – Wyobrażasz to sobie, szlaban! Na kaftaniki… - wargi zadrżały jej, bowiem jak nigdy poczuła straszny żal na te wszystkie cuda, których przez trzy miesiące nie będzie wolno jej oglądać – I skarpeteczki!
- Oh, słonko – Lily objęła szybko przyjaciółkę ramieniem – Spokojnie, nie płacz…
- Moje maleństwo nie będzie miało czapeczek z misiami – wychlipała, kładąc ręce na brzuchu – Co ze mnie za matka!
- Kupię ich tak dużo, jak będziesz chciała – zapewniła ją szybko Lily – Nie zmarznie mu główka, obiecuję.
Zapewnienie Lily poprawiło Lauren trochę humor. Nie minęła jednak chwila kiedy z gabinetu wymaszerowała wściekła Charlie a za nią Richard. Dziewczyna nie zabrała nawet od Lily zakupów i zniknęła za rogiem, Lauren natomiast pożegnała się z przyjaciółką i powłóczyście ruszyła za ojcem obmyślając jak wymigać się od kary.

Lisa King zdziwiła się, kiedy w domu w towarzystwie Richarda zjawiła się Lauren z miną obrażonego dziecka, nawet się nie przywitała.
- Do pokoju –zarządził mężczyzna odstawiając nesser na ziemię, a potem ucałował żonę w policzek – Dzień dobry, najdroższa.
Lauren zadrżały nozdrza, spojrzała na ojca ze złością.
- Tak? Świetnie. Pójdę do pokoju, super – prychnęła – Ale jeśli on – wskazała na brzuch – urodzi się z nerwicami i depresją, to będzie TWOJA wina!
Odwróciła się i odmaszerowała do pokoju, nie omieszkując przy tym trzasnąć drzwiami. Lisa poczuła jakby cofnęła się dziesięć lat wstecz.
- Dzieci – westchnął zmęczonym tonem – Same z nimi kłopoty…  A wydawałoby się, że nasze córki są już dorosłe.
- Richardzie, co się stało? – zapytała niepokojona kobieta, patrząc na drzwi sypialni Lauren – Dlaczego odesłałeś ją do pokoju? Co się stało?
- Dał mi szlaban! – rozległ się huk i Lauren wypadła do holu – Dał mi szlaban!
- Zasłużyłaś.
- Richardzie! Nie możesz dawać jej szlabanu! Jest dorosła! – oburzyła się Lisa a Lauren poczuła dumę, że matka ją wspiera. Chwilowo.
- Wdała się w bójkę z moją studentką – oznajmił spokojnym tonem.
- Lauren! – krzyknęła Lisa. Lauren przeklęła pod nosem – Lauren…
- Przespała się z Syriuszem! – usprawiedliwiła się szybko, mając wrażenie, że znów ma przewagę. Chwilową.
- Richardzie… - Lisa spojrzała na męża spojrzeniem: miej trochę empatii.
- To nie powód, żeby ją okładać stekiem wołowym przed moją salą wykładową – usprawiedliwił się mężczyzna.
- Lauren! – Matka znów spojrzała na córkę, która zarumieniła się lekko.
- Walczyłam o swoje… - wyszeptała cicho, a potem dodała głośniej – Nie pozwala mi kupować śpioszków dla maleństwa!
- Richardzie – jęknęła bezsilnie – To już lekka przesada…  Lauren musi mieć wyprawkę dla dziecka, przecież…
- Po dziewczynkach jest wystarczająca ilość – stwierdził krótko, a Lisa nie mogła nie przyznać mu racji. W końcu pół stychu zawierało prawie nieużywane śpioszki po każdej z wnuczek, które wyrastały z nich tak szybko.
- Ale… Ale to nie to samo! – zdenerwowała się Lauren i tupnęła ze złością. To tylko hormony, pomyślała sobie na skojarzenie z małym dzieckiem – Nie możesz mnie zamykać, jestem pełnoletnia, to naruszenie wszelkich praw człowieka!
- Ma trochę racji… - powiedziała nieśmiało Lisa – Może nie powinieneś…
- Żeby traktować ją jak dorosłą, powinna się tak zachowywać – uciął Richard. Lauren już otwierała usta, ale wtedy odezwała się Lisa.
- Ojciec ma rację.
- Tak? Super! Pójdę do pokoju – warknęła – Zamknijcie mi, odetnijcie od ludzi, zabierzcie każdą przyjemność! Ja tylko broniłam swojego honoru!
Trzasnęła drzwiami.
- Coś mi się zdaje, że nasza córka przeżywa okres młodzieńczego buntu – westchnął Richard, a Lisa pokręciła z rozbawieniem  głową.
- A ty drugą młodość.


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#3 2012-01-18 11:53:37

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Bójka

Hahahha!!! Końcówka po prostu cudowna!

Offline

 

#4 2012-01-18 19:35:44

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Bójka

Fajnie się bawiłam pisząc ten fragment i okropnie uderzyło mnie, jak tęsknię za Lauren i wszystkimi kłopotami jakie przynosiła Z nią coś się działo, a Abby i Gabriele wydają mi się jednak przy niej strasznie blade i mało kłopotliwe... No, w każdym razie jeszcze trochę i znów sobie o niej nieco popiszę


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#5 2012-01-19 11:20:27

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Bójka

czyżbyś zaczynała żałować uśmiercenia Lauren?

Offline

 

#6 2012-01-19 11:50:49

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Bójka

Żałować? Żałuję każdego bohatera którego uśmierciłam i uśmiercę I za każdym z nich tęsknię i tęsknić będzie Nie uważam jednak, żeby to był błąd Po prostu brakuje mi trochę czasem Lauren


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#7 2012-01-20 10:39:49

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Bójka

hmm... czyli jeszcze masz sumienie to bardzo dobrze! Może dzięki temu mniej fajnych osób zginie...

Offline

 

#8 2012-01-20 12:49:22

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Bójka

Na twoim miejscu miejscu nie liczyłabym na to ;D Sumienie mam, ale zwykle... Po fakcie
A z czystej ciekawości, kogo rozumiesz pod sformułowaniem: fajnych osób?


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#9 2012-01-20 19:48:37

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Bójka

Hmm... trudne pytanie bo trochę się na wymieniam No ale jeśli chcesz to jedziemy z tym koksem:
- Lily
- James
- Syriusz
- Remus
- Chris (o dziwo!)
- Lexie
- Eddie
- Maddie
- od niedawna Abby

Offline

 

#10 2012-01-20 20:59:34

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Bójka

Haha, a to (o dziwo!) mnie rozwaliło! Tak to chyba jest z tym Chrisem, że aż dziwi, jak się go lubi. Ja też go lubię i nie wiem czemu:D Fakt, dużo tego troszkę, ale dobrze wiedzieć


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.telekomunikacja.pun.pl www.21-kr.pun.pl www.goldcraft.pun.pl www.dyrtownia.pun.pl www.trava.pun.pl