Ogłoszenie

Tak, w galerii pojawiają się obrazki, przedstawiające moje małe wyobrażenia bohaterów. Obrazki dodawać może każdy użytkownik więc jeśli macie inne zdanie niż ja - śmiało! :)

#1 2012-04-02 20:48:35

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Jaquline

Fragment pisałam kiedy Lauren jeszcze miała sobie żyć, chociaż dotyczyć miał on głównie Lily i Jamesa. Śmieszne, bo akurat pokrywa się czasowo i wydarzeniowo z tym, co lada moment miało się wydarzyć więc to poniekąd spoiler lub upewnienie co tego, co wkrótce się powinno zdarzyć.

Dla wszystkich "usychających" z tęsknoty dziewczyn

(około połowy grudnia 1979 r. około 6 tyg, w święta około 8-9)

- Co ty znów wymyśliłaś? – zapytała rozbawiona Lily, mijając w progu Lauren, która spojrzała na nią z miną zbitego psa. Lucas, którego trzymała na rękach, pomachał żarliwie do Lily a potem szybko ukrył buzię we włosach mamy.
- Nie złość się tylko, błagam – jęknęła szybko King, patrząc jak Lily ściąga płaszcz – Ale potrzebuję twojej pomocy. Waszej, tak ściślej mówiąc.
- Nie liczyłabym, że James będzie chciał ci pomóc – zauważyła rozsądnie Lily – Właściwie, dlaczego ja ma  to zrobić?
- Nie chcę, żebyście nic robili – zastrzegła szybko Lauren – Nic wbrew ogólnym zasadom moralnym po prostu… Pamiętasz babcię Jaquline?
Lily spojrzała na Lauren zaskoczona. Prababka Lauren, Jaquline King, zwana przez wszystkich po prostu babcią, była kobietą której nie sposób było zapomnieć. Lily miała okazję ją poznać podczas jednych z wakacji, gdy przyjechała na kilka dni do przyjaciółki i trafiła akurat na wizytę osobliwej staruszki.
- Tak – powiedziała powoli – I co z nią? Ale chyba nie umarła!? – zaniepokoiła się, bo o ile pamięć jej nie myliła, Jaquline była bardzo sędziwą osobą. Lauren potrząsnęła głową.
- Biorąc pod uwagę jej sto cztery lata, babcia ma się wspaniale i ma zamiar złożyć nam wizytę – powiedziała Lauren, wskazując przyjaciółkę salon – Mało tego, zażyczyła sobie, żeby zjeść z nami kolację. Tutaj – dodała znacząco. Lily spojrzała na przyjaciółkę, która ułożyła synka w kojcu i  zaczęła szykować kawę.
- Nie rozumiem – przyznała lekko ogłupiała Lily – I co w związku z tym?
- Babcia nie ma pojęcia o tej sytuacji – wyjaśniła King – Jest przekonana, że skoro mamy dziecko i razem mieszkamy, jesteśmy zaręczeni i planujemy ślub. Nie przyjmie do wiadomości, że…
- Migacie się – wtrąciła się z wyrzutem w głosie Lily. Lauren przewróciła oczami i zajrzała do kojca, podając Lucasowi zabawkę, do której chłopiec nie mógł dosięgnąć bo zawisła na poręczy.
- Wiesz jaka ona jest… To tradycjonalistka, nie zostawi na nas obojgu suchej nitki a jest już stara i nie chciałabym, żeby się denerwowała…
- No rozumiem, ale co my mamy do tego?
- No ona cię bardzo lubiła i… Może byście wpadli na kolację. Jako przykładne małżeństwo odwrócicie trochę jej uwagę a po za tym, nie chciałabym żeby jej wizyta jeszcze bardziej to wszystko skomplikowała, ona bywa taka…
- Wiem – powiedziała szybko Lily – ale nie wiem, czy to dobry pomysł… To znaczy, chcesz kłamać…?
- Nie no, skąd – potrząsnęła głową Lauren – Od razu pozna, że kłamię, powiem jej wszystko, ale przy was nie będzie aż taka… No, jak to ona.
Lily zachichotała, doskonale zdając sobie sprawę, co przyjaciółka ma na myśli.
- Jeśli James się zgodzi, przyjdziemy – powiedziała w końcu Lily, pochylając się nad Lucasem i wyjmując go z kojca – a co ją tak w ogóle sprowadza? Ja w jej wieku nie wystawiłabym nosa zza domu…
- Chce zobaczyć prawnuka – stwierdziła z rozbawieniem Lauren i odwróciła się do przyjaciółki. Widząc synka w jej ramionach, wtulającego główkę w piersi rudowłosej, westchnęła ciężko - Ty to wiesz, jak się ulokować.

Lily miała nadzieję, że James się nie zgodzi i nie będą musieli spędzać całego sobotniego wieczoru w towarzystwie Jaquline. Niestety, Syriusz tego samego dnia poprosił przyjaciela nim ten porozmawiał z żoną i obiecał przyjść, nie mając pojęcia o trudnym charakterze staruszki. Syriusz też nie miał.
Tak więc w sobotni wieczór, Lily i James zjawili się wcześniej u przyjaciół, by poratować ich od gniewu Jaquline.
Jaquline King była babką Richrda – jego ojciec, był jej jednym synem spośród czwórki dzieci. Miała bardzo liczną gromadkę wnucząt i wnuczek, prawnucząt i prawnuczek a nawet dwójkę pra-prawnucząt,  jednak to córki Richarda darzyła zawsze największą uwagą. Lauren, Vivien i Sheryl zasłużyły sobie na specjalne względy babki przez ciężki charakter, ukochanego zresztą, wnuka. Jaquline była zdania, że bardzo stanowcze wychowywanie córek może przysporzyć im w przyszłości kłopotów i nie wiele się omyliła. W rodzinie tajemnicą nie było, że córki Richarda i Lisy były wyjątkowe trudne do ogarnięcia.
I o ile dwie starsze pupilki Jaquline bardzo szybko zeszły na właściwe zdaniem kobiety ścieżki , wychodząc za mąż i rodząc dzieci, o tyle Lauren nadal nie spełniła oczekiwań prababki i Jaquline nadal poczuwała się do otaczania troską swojej najmłodszej prawnuczki.
Aż dowiedziała się, że na świat przyszedł mały Lucas.
- Po prostu nie słuchaj tego, co będzie mówiła – poprosiła łagodnie Lauren, poprawiając guziki koszuli Syriusza. Dłonie drżały jej delikatnie i robiła wszystko co możliwe, żeby na niego nie patrzeć. Był zdecydowanie zbyt blisko – Najlepiej wcale nie zwracaj na to uwagi. Będzie dużo gadać, ale…
- Lauren – przerwał jej rozbawiony Syriusz – Wychowałem się w domu, gdzie głównym tematem rozmów jest wyższość czarodziejów czystej krwi nad mugolakami. Nikt nie wie tyle co ja na temat ignorowania tego, co się mówi.
Uśmiechnęła się nerwowo i spojrzała na jego koszulę. Syriusz też to uczynił i zaśmiał się łagodnie – bardziej krzywo zapiąć jej już chyba nie mogła.
- Poradzę sobie – powiedział, kiedy podniosła ręce by poprawić swój błąd – Idź do Lily i Jamesa i zobacz, czy przypadkiem nas syn ich nie zamęczył.
Lauren bez słowa kiwnęła głową i wyszła z łazienki a Syriusz natychmiast wypuścił głośno powietrze, skupiając całą siłę woli, by nie podążyć za nią wzrokiem.
Nim zdążył poprawić guziki koszuli, do łazienki znów wpadła Lauren tym razem z Lucasem na rączkach.
- Przebierz go – rzuciła krótko, podając mu synka – Ubrudził nas kaszką, wybierz coś sam – dodała i bez chwili zwłoki ściągnęła sukienkę, w którą była ubrana. Syriusz natychmiast odwrócił wzrok, nie ufał sobie samemu na tyle, by móc pozwolić sobie na oglądanie jej w samej bieliźnie. Lauren widząc to kątem oka, spojrzała na niego obruszona – Rusz się!
Black ocknął się, kiwnął głową i szybko wyszedł trzymając kurczowo Lucasa. Nie minęła chwila, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek.
Lauren pobiegła do drzwi, spojrzała tęsknie w stronę pokoju Lucasa skąd dobiegał ją pełen protestu krzyk synka, który wyjątkowo nie lubił zmiany ubrań, odetchnęła i otworzył drzwi, stając twarzą w twarz z Jaquline.
Jaquline była bardzo niską kobietą – sięgała Lauren zaledwie do ramion, a warto zauważyć, że do wysokich nie należała – o pucołowatej buzi i bardzo drobnej postawie. Jej twarz pokryło kilka drobnych zmarszczek, które widać było tylko wtedy, gdy uśmiechała się szeroko – a robiła to nieustannie, patrząc dużymi, czekoladowymi oczami na swoją ukochaną wnuczkę.
- Ależ ty jesteś chuda! – powitała ją wchodząc do domu wsparta o lasce. Lauren przewróciła oczami ze śmiechem i przytuliła z całej siły babcię – I nie masz wcale siły! Jesz coś w ogóle dziecko?
- Pewnie, że jem – powiedziała łagodnie Lauren, ale kobieta jej nie słyszała. Z zadziwiającą jak na swój wiek energią zdjęła futro w które była ubrana i ignorując pomocną dłoń Lauren powiesiła go na wieszaku. Sięgała po kapelusz, kiedy nagle jej wzrok padł gdzieś za Lauren. Oczy zabłysnęły jej z podniecenia i szybko minęła wnuczkę stając twarzą w twarz z Syriuszem, który wyglądał na dość zaskoczonego nagłym pojawieniem się kobiety.
- A więc to jest ten przystojniak – oznajmiła bardzo głośno a oczy Lauren rozszerzyły się z przerażenia. Odwróciła się na pięcie i doskoczyła do babki, która już ściskała dziarsko dłoń zaskoczonego komplementem Syriusza.
- Babciu… - zaczęła bełkotliwym tonem Lauren, ale Jaquline odepchnęła ją ręką od siebie i zwróciła się do mężczyzny.
- Jesteś dużo ładniejszy niż mi opowiadały – powiedziała zadziornie – Lauren ma jednak dobry gust.
Twarz Syriusza zmieniała się z każdej chwili. W drzwiach kuchni pojawili się Lily i James z Lucasem na rękach. Z rozbawieniem przysłuchiwali się tej rozmowie.
- Babciu… - jęknęła słabo Lauren - … to jest Syriusz. To moja babcia.
- Przecież nie jest głupi, domyślił się, kim miałabym być? – prychnęła kobieta i chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wtem Lucas uznał, że czas przypomnieć o sobie i zapłakał cicho. Jaquline odwróciła się a Lauren wykorzystała szybko moment, by doskoczyć do Syriusza – Jest i mój wnuk!
- Przepraszam cię za to – wyszeptała mu do ucha, kiedy szli do Lily i Jamesa – Nie zwracaj uwagi na to, co mówi, to naprawdę wspaniała kobieta tylko…
- Jest urokliwa – powiedział ogłupiały Syriusz.
- Strasznie chudziutki – zwróciła się Jaquline do rodziców – Dajecie mu coś jeść? Dzieciątka w jego wieku powinny być pulchniutkie i pucołowate…
- Babciu, ma prawidłową wagę – jęknęła Lauren kątem oka dostrzegając rozbawione miny Lily i Jamesa – Naprawdę…
- Nic dziwnego skoro ty wyglądasz jakbyś miała zaraz paść z wycieczenia – prychnęła kobieta – Karmisz piersią?
- Babciu…
- Tym bardziej powinnaś bardziej o siebie dbać, jak dziecko ma silnie rosnąć jeśli matka nie dostarcza mu siły z pokarmem? Założę się, że jak tak dalej pójdzie będzie chorowity i słaby…
- Może siądziemy do stołu? – spytał nagle Syriusz, otrząsając się już z pierwszego szoku i nie czekając na reakcję Jaquline podszedł do niej, wziął pod ramię i zaczął prowadzić w stronę salonu. Lauren odetchnęła ciężko i spojrzała na chichoczących Potterów.
- Wybaczcie – westchnęła cicho – Za wszystko co wam zrobi.
- Daj spokój, wiesz że lubię twoją babcię nawet jeśli jest trochę czepliwa – zaśmiała się cicho Lily. Lauren westchnęła.
- Dziś i tak ma lepszy dzień – westchnęła cicho Lauren, biorąc Lucasa – Chodźmy, znając życie pewnie już zamęczyła Syriusza.
- Da sobie radę – powiedział rozbawiony James. Pochylił się nad Lily i wyszeptał jej do ucha – Kocham tą kobietę.
- Jesteś potworem…
- Lily! – Jaquline podeszła do dziewczyny i objęła ją serdecznie – Wybacz mi kochanie, tak bardzo zajęłam się moim wnukiem, że się z tobą nie przywitałam.
- Nie szkodzi, proszę pani. Miło panią znów widzieć – uśmiechnęła się Lily.
- A to jest…? – spytała kobieta, patrząc na Jamesa.
- Babciu, to James, mąż Lily – wyjąknęła Lauren, obserwując z uwagą przyjaciół.
Kobieta przypatrywała się mu z uwagą, po czym oznajmiła.
- Też ładniutki.
James ogłupiał, a Syriusz szybko odwrócił twarz, żeby nie roześmiać się.
- Może siądźmy do stołu – powiedziała słabo Lauren. Sytuacja całkiem wymknęła się jej pod kontrolą a jedynym pocieszeniem było to, że już chyba gorzej być nie może. Niestety, Lauren nie zdawała sobie sprawy że jej babka jeszcze może ją zaskoczyć.
- Długo jesteście małżeństwem? – spytała się Lily, zwracając na nich swoją uwagę – Wyglądacie na bardzo ładną parę.
- Niecały rok – odpowiedziała Lily z rozbawieniem – Pobraliśmy się w marcu.
- Bardzo dobry miesiąc na ślub – powiedziała Jaquline – Młodzi ludzie zazwyczaj pobierają się w lipcu a nikt nie pamięta o starej dobrej zasadzie literki r… Mam nadzieję, że wy o tym nie zapomnicie – dodała znacząco do Lauren i Syriusza. Black zesztywniał na ciele, Lauren zbladła ale nim coś powiedziała, staruszka znów przemówiła – Więc, Lily kochanie, kiedy rozwiązanie?
Lily, która właśnie nalewała sobie herbaty do filiżanki, drgnęła rozlewając ja po obrusie. James zakrztusił się ciastkiem, Syriusz rozszerzył oczy ze zdziwienia a Lauren walnęła bezsilnie głową w stół.
- Rozwiązanie…? – powtórzył słabo James, przestając się krztusić.
- Pytam, na kiedy ma termin porodu – powiedziała tonem wyrażającym największą oczywistość kobieta – O ile to nie jest tajemnica.
- Ale ja nie jestem w ciąży… - wychrypiała zarumieniona Lily – Nie jestem.
- Owszem, jesteś – zaprzeczyła kobieta – Przecież to widać na kilometr. Jestem starą kobietą, mam liczną rodzinę i dokładnie widzę, kiedy kobieta spodziewa się dziecka.
- Nie, ja naprawdę jestem w ciąży – powtórzyła słabo Lily – Naprawdę.
- To widać, słoneczko – stwierdziła ciepło kobieta – Kobieta w ciąży szybko się zmienia, jesteś spokojna, promieniejesz matczynym blaskiem…
- Nie jesteśmy razem – wypaliła Lauren, chcąc szybko zmienić temat. Syriusz i Jaquline spojrzeli na nią zszokowani – Nie jesteśmy parą. Nie pobierzemy się, żyjemy na kocią łapę z dzieckiem nie będąc nawet razem. Sypiamy oddzielnie i niedługo przestaniemy z sobą mieszkać.
Przez chwilę panowała cisza. Wszyscy wpatrywali się w Lauren, która znacząco pobladła, najwyraźniej zdając sobie sprawę co właśnie zrobiła. Jaquline mierzyła ją bardzo uważnym spojrzeniem, jednak kiedy się odezwała, głos miała spokojny i bardzo łagodny.
- Bzdury, moje dziecko – machnęła ręką, podsuwając jej pod nos półmisek z kurczakiem – Zjedz jeszcze troszkę, bardzo zbladłaś, jeszcze moment i padniesz na ten stół z barku sił.
Jamesowi opadła szczęka ze zdziwienia, Lily opuściła głowę tłumiąc chichot a Lauren patrzyła oszołomiona na kurczaka.
- Nie jestem głodna – powiedziała w końcu – I to nie są bzdury, babciu, my naprawdę nie jesteśmy…
- Będziecie – przerwała jej szorstko kobieta, a Lauren jęknęła bezsilnie – To nie jest polecenie, to tylko zwykłe stwierdzenie, kochanie. A teraz zjedz kurczaka, proszę.
Syriusz otworzył usta, a Jaquline westchnęła ciężko.
- Wiem co mówię, mój chłopcze. Jesteście jeszcze młodzi, teraz może wam się wydawać, że między wami już wszystko jasne, ale żyję zbyt długo, żeby nie widzieć pewnych rzeczy, których nie wszyscy dostrzegają – powiedziała łagodnie – To, że wy kiedyś staniecie na ślubnym kobiercu jest tak samo pewni, jak fakt że Lily powinna odstawić filiżankę z kawą, bo kofeina szkodzi dziecku.
- Nie jestem w ciąży – powtórzyła zirytowana Lily, nawet nie zdając sobie sprawę, że odstawiła filiżankę na bok – Nie jestem!
- Nie denerwuj się, skarbie – zatrejkotała kobieta – Lauren, jedz. A ja zobaczę jak ma się mój wnuk.
Wstała dziarsko od stołu i przeszła do łóżeczka, w którym Lucas podgryzał swoją piąstkę.
- Przepraszam was – wyszeptała szybko Lauren – Nie miałam pojęcia, że to tak będzie wyglądać. Strasznie mi głupio, nie przejmujcie się nią, po prostu sobie gada…
- Może i mam dziewięćdziesiąt osiem lat, ale całkiem dobrze słyszę – rzuciła staruszka – I zobaczysz, kochanie, że się nie mylę. Tak jak nie myliłam się co do twoich sióstr, ciotek oraz ciebie i tego chłopca którego kiedyś mi przedstawiłaś.
- Nie wygrasz – wyszeptała cicho Lily do ucha przyjaciółki – Po prostu przemilcz, serio.
- Co robisz? – spytała zdzwiona Lauren, idąc za Lily do kuchni i patrząc jak wylewa kawę do zlewu. Potter wzruszyła ramionami.
- Nie wygram – zachichotała – Niech sobie myśli, że wygrała… Masz bezkofeinową?
- Pewnie… Może coś w tym jest.

- Jeśli babcia Jaquie coś mówi, zwykle wie co robi – zachichotała Vivien, patrząc na młodszą siostrę – Na twoim miejscu rozglądałabym się za białą suknią.
- I wybierała datę – dodała rozbawiona Sheryl.
- Oh, jesteście głupie – prychnęła Lauren – Myślałam po prostu że nie wiem co jej zrobię…
- Znasz babcię, zawsze stawia na siebie i bywa trudna – wzruszyła ramionami Vivien – Ale jednego nie możesz jej odmówić, ma nosa. Wyczuwa wszystko jak wytresowany pies myśliwski.
- Wierzycie w to?
- Co do mnie nigdy się nie pomyliła – wzruszyła ramionami Vivien – Wyniuchała i przewidziała wszystko, w co ja niezbyt wierzyłam, więc tak.
- Ja też wiele razy usłyszałam do niej „A nie mówiłam”. Ufam jej w stu procentach – dodała Sheryl. Lauren miała już cos powiedzieć gdy przerwało jej niecierpliwe stukanie do drzwi.
- Zaraz do tego wrócimy – westchnęła idąc otworzyć – Lily, cześć co…
- Jestem w ciąży – wypaliła zszokowana rudowłosa – Wracam od lekarza. Miała rację. Jestem w ciąży.
- Jasny gwint – wypsnęło się Lauren.

KONIEC


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#2 2012-04-03 20:01:52

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Jaquline

HAHAHAHAAHAH! Babcia Jaquline jest brawurowa!!!!! Kocham ją. Szkoda, że tego nie bd w opowiadaniu. Ciekawe rzeczy by wynikły

Offline

 

#3 2012-04-03 20:05:53

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Jaquline

Oh, tak w pierwszej wersji Lily miała się dowiedzieć. I strasznie fajnie się bawiłam kiedy wymyślałam Jaquline i wyobrażając sobie spanikowaną Lauren i rozbawionych i zdezorientowanych gości.


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

#4 2012-04-03 22:52:37

 Asiexz

Użytkownik

8269288
Skąd: Gliwice
Zarejestrowany: 2011-11-28
Posty: 129
Punktów :   

Re: Jaquline

Najlepsze było zachowanie Syriusza gdy chcąc zapobiec kataklizmowi na dzień dobry zaprowadził babcie do stołu

Offline

 

#5 2012-04-04 10:06:28

 nanina

Administrator

5112960
Zarejestrowany: 2011-11-27
Posty: 269
Punktów :   
WWW

Re: Jaquline

Moim ulubieńcem była jedna scena przywitania się babci z Syriuszem - ich miny po dziś dzień mi towarzyszą mimo, że minęło sporo czasu odkąd ją pisałam


"- Na lekcjach ciężko wam wykrztusić „profesorze", a teraz z taką rewerencją... Za to poziom elokwencji wyraźnie obniżony. Niedobrze, panno Wiem – I – Chętnie – Powiem. Nie dawaj się tak łatwo zaskoczyć. Widywałem w tym gabinecie dziwniejsze rzeczy, niż pijany Mistrz Eliksirów w idiotycznej pelerynie, pogryziony przez wampira.”
Rozmowy Trumienne

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.goldcraft.pun.pl www.21-kr.pun.pl www.trava.pun.pl www.zawada.pun.pl www.dyrtownia.pun.pl