A to, jest moja mała, ukochana wariacja, którą napisałam nie dość dawno w przypływie szaleńczego szaleństwa. Powiem tak - nie mogłam powstrzymać się, żeby tego nie robić. Po prostu gdy tylko wpadł mi ten pomysł do głowy... Nie mogłam sobie odmówić.
Scenka jest bardzo, bardzo krótka. Ma miejsce około piątego tomu i napawa mnie stwierdzeniem, że jednak lubię znęcać się nad bohaterami. Zwłaszcza w takim sposób.
1995
Albuse Dumbledore uśmiechnął się, widząc Syriusza, który z niezbyt zadowoloną miną wkroczył do kuchni. Dyrektor odstawił na stolik kielich z winem, którym właśnie się raczył, przeprosił grzecznie rozmówców i żwawo ruszył ku dawnemu wychowankowi, z bezpośrednim zamiarem poprawienia mu humoru.
- Dzień dobry – powitał go Syriusz, wstając z krzesła, które chwilę wcześniej zajął – Co pana tu sprowadza tak prędko?
- Ty – odpowiedział Albus, siadając po jego przeciwnej stronie – Widziałem ostatnio Lauren…
- Tak? – Syriusz sprawił wrażenie, jakby wiadomość o dawnej ukochanej bardzo go ożywiła. Po chwili jednak znów zmarkotniał – Mam nadzieję, że u niej wszystko w porządku.
- Sprawia wrażenie, jakby bardzo dobrze sobie radziła – powiedział Albus, łypiąc z uwagą na mężczyznę – Poprosiła mnie, żebym ci to przekazał.
Sięgnął za pazuchę szaty i wyciągnął z niej mały, biały prostokąt, który przesunął po stole do Syriusza. Ten przez chwilę mierzył go podejrzliwym spojrzeniem, jakby spodziewał się dojrzeć tam coś niebezpiecznego. Potem powoli odwrócił go w swoją stroną i spojrzał zaskoczony na fotografię, z której uśmiechała się do niego dwójka dzieci.
- Przeprasza, że nie przyszła sama, ale na razie jest uziemiona w domu, chociaż sadzę, że wkrótce złoży ci wizytę – powiedział z uśmiechem Albus, widząc jak Syriusz przygląda się łapczywie zdjęciu – Oboje są w Hogwarcie.
- Co? – Syriusz podniósł głowę, patrząc zaskoczony na dyrektora – Remus mówił, że…
- Obawiam się, że Remus żył w nieświadomości – powiedział łagodnie dyrektor – Jak my wszyscy…
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale niespodziewanie przerwał im Severus Snape, podchodząc w swojej czarnej szacie. Syriusz nawet nie zwrócił na niego uwagi, pochłonięty oglądaniem zdjęcia.
- Dyrektorze, mógłbym zamienić z panem słówko? – zapytał, mierząc Syriusza spojrzeniem, które przeznaczał tylko dla największych wrogów – Na osobności?
- Cieszę się, że cię widzę, Severusie – Albus podniósł się z krzesła – Właśnie miałem o tobie mówić…
- Tak? – Syriusz podniósł zaniepokojony wzrok, odkładając na stół fotografie – Miał pan?
- Mimochodem – uśmiechnął się dyrektor – Lucas jest w Slytherinie, szósty rok, jeśli dobrze pamiętam. Severus całkiem dobrze go zna, nie mylę się?
Syriusz pobladł. Snape wyszczerzył się w drwiącym uśmiechu, nie bardzo wiedząc co doprowadziło Blacka do takiego stanu, ważnym była jednak satysfakcja jaką odczuwał, widząc na twarzy swojego wroga mieszankę przerażenia i szoku.
- Lucas jest synem Syriusza – dodał dyrektor, rozwiewając wszelkie wątpliwości mistrza eliksirów, którego mina, przypomniała w ułamku sekundy minę Syriusza – Jeśli dobrze orientuję, chłopiec zalicza się do elitarnego grona uczniów, których Severus toleruje, prawda?
Grymas wykrzywił twarz Snapea, który chociaż bardzo chciał zaprzeczyć kiwnął ledwo dostrzegalnie głową.
- Gdyby to nie było do ciebie podobne pomyślałbym, że nawet go lubisz – dodał, nieświadom tego jak wielką krzywdę w psychice obu mężczyzn właśnie czyni, Albus.
W głowie mistrza eliksirów, kłębiła się teraz tylko jedna myśl : jak do licha mógł nie zmarnować temu smarkaczowi życia!?
Syriusz natomiast, wyglądał jakby zupełnie stracił kontakt z rzeczywistością. Wpatrywał się tempo w zdjęcie, a po jego głowie kłębiła się rozpaczliwa myśl: whisky!
- Widzicie, macie więcej wspólnego niż wam się wydaje – zakończył mękę Dumbledore, pokłonił się i odszedł.
Offline